Tarot of the Apocalypse | Page 56

Rycerz Pucharów – Zmartwychwstanie Ojciec ześle wam Pocieszyciela Zmartwychwstanie pokazane jest na karcie jako wychodzenie z łona Matki Ziemi. Chrystus rodzi się jako uskrzydlony człowiek na koniu – grota, w której złożono ciało ukrzyżowanego Jezusa, stała się narządem rodnym Matki Ziemi. Zmartwychwstały Chrystus – Rycerz Pucharów – wychodząc z łona Matki Ziemi, odpycha na bok krzyż z wiszącym na nim Jezusem, synem Marii, jako coś, co nie ma już znaczenia. Prawdziwym sensem chrześcijaństwa jest Chrystus Zmartwychwstały, a nie śmierć Jezusa na krzyżu (patrz: Walet Denarów). Karta ta przedstawia też inne wydarzenie – Zesłanie Ducha Świętego. Frunie on ku Marii Magdalenie, która pierwsza ujrzała Zmartwychwstałego Chrystusa, jako gołębica wylatująca z pucharu Rycerza. Maria Magdalena klęczy w ekstazie przed wejściem do groty – uwielbiona, obdarowana Duchem Świętym Oblubienica. Występuje tu ona jako reprezentantka ludzkości, gdyż całe to wydarzenie ma wymiar planetarny. Oto słońce Ducha wschodzi nad Ziemią, widoczne jako promienie światła wokół udręczonej twarzy Matki Ziemi. Grota, z której wyłania się Chrystus jako ponownie narodzony, oznacza w istocie świat podziemny, świat zmarłych, będący królestwem Czarnej Madonny (patrz: Śmierć), w którym Chrystus przebywał przez trzy i pół dnia od śmierci do zmartwychwstania – niby Jonasz w brzuchu wieloryba. To bogini śmierci, Czarna Madonna, jest jego matką jako Zmartwychwstałego. Na czole konia widać trupią czaszkę – znak śmierci. Zesłanie Ducha Świętego jest końcowym akordem ziemskiej inkarnacji Chrystusa, ukazującym jej właściwy sens. Duch Święty będzie przebywał wśród ludzi aż do końca świata, gotowy napełnić każdego, kto się na niego otworzy. A Syn Boży w osobie Jezusa Chrystusa? Jeśli nawet rzeczywiście był kiedyś na Ziemi, to przecież już go nie ma, a objawił się garstce Żydów – nie nam. Skoro Jezus stał się Synem Bożym dzięki temu, że zstąpił na niego z nieba i napełnił go Duch Święty (patrz: Walet Pucharów), to zesłanie go na ziemię otworzyło dla wielu innych ludzi drogę do tego samego. Ziemskie życie Jezusa jako Syna Bożego służyło zapewne temu, żeby na jego przykładzie pokazać innym, co to jest synostwo Boże, a następnie grupkę ludzi – apostołów – przygotować na przyjęcie Ducha Świętego i przekazywanie go dalej tak, by coraz więcej ludzi przemienić w istoty boskie. Potem obecność Jezusa wśród apostołów nie tylko nie była potrzebna, ale wręcz mogła przeszkadzać. Mieli oni bowiem brać sprawę w swoje ręce, a nie oglądać się jak owieczki na Jezusa jako pasterza. 56