Rycerz Pucharów – Zmartwychwstanie
Ojciec ześle wam Pocieszyciela
Zmartwychwstanie pokazane jest na karcie jako wychodzenie z łona Matki Ziemi.
Chrystus rodzi się jako uskrzydlony człowiek na koniu – grota, w której złożono ciało
ukrzyżowanego Jezusa, stała się narządem rodnym Matki Ziemi.
Zmartwychwstały Chrystus – Rycerz Pucharów – wychodząc z łona Matki Ziemi, odpycha na bok
krzyż z wiszącym na nim Jezusem, synem Marii, jako coś, co nie ma już znaczenia. Prawdziwym
sensem chrześcijaństwa jest Chrystus Zmartwychwstały, a nie śmierć Jezusa na krzyżu (patrz: Walet
Denarów).
Karta ta przedstawia też inne wydarzenie – Zesłanie Ducha Świętego. Frunie on ku Marii
Magdalenie, która pierwsza ujrzała Zmartwychwstałego Chrystusa, jako gołębica wylatująca z
pucharu Rycerza. Maria Magdalena klęczy w ekstazie przed wejściem do groty – uwielbiona,
obdarowana Duchem Świętym Oblubienica. Występuje tu ona jako reprezentantka ludzkości, gdyż
całe to wydarzenie ma wymiar planetarny. Oto słońce Ducha wschodzi nad Ziemią, widoczne jako
promienie światła wokół udręczonej twarzy Matki Ziemi.
Grota, z której wyłania się Chrystus jako ponownie narodzony, oznacza w istocie świat podziemny,
świat zmarłych, będący królestwem Czarnej Madonny (patrz: Śmierć), w którym Chrystus
przebywał przez trzy i pół dnia od śmierci do zmartwychwstania – niby Jonasz w brzuchu wieloryba.
To bogini śmierci, Czarna Madonna, jest jego matką jako Zmartwychwstałego. Na czole konia widać
trupią czaszkę – znak śmierci.
Zesłanie Ducha Świętego jest końcowym akordem ziemskiej inkarnacji Chrystusa, ukazującym jej
właściwy sens. Duch Święty będzie przebywał wśród ludzi aż do końca świata, gotowy napełnić
każdego, kto się na niego otworzy. A Syn Boży w osobie Jezusa Chrystusa? Jeśli nawet rzeczywiście
był kiedyś na Ziemi, to przecież już go nie ma, a objawił się garstce Żydów – nie nam.
Skoro Jezus stał się Synem Bożym dzięki temu, że zstąpił na niego z nieba i napełnił go Duch
Święty (patrz: Walet Pucharów), to zesłanie go na ziemię otworzyło dla wielu innych ludzi drogę do
tego samego. Ziemskie życie Jezusa jako Syna Bożego służyło zapewne temu, żeby na jego
przykładzie pokazać innym, co to jest synostwo Boże, a następnie grupkę ludzi – apostołów –
przygotować na przyjęcie Ducha Świętego i przekazywanie go dalej tak, by coraz więcej ludzi
przemienić w istoty boskie.
Potem obecność Jezusa wśród apostołów nie tylko nie była potrzebna, ale wręcz mogła
przeszkadzać. Mieli oni bowiem brać sprawę w swoje ręce, a nie oglądać się jak owieczki na Jezusa
jako pasterza.
56