Tarot of the Apocalypse | Page 46

Wielki Arkan XX Sąd Ostateczny Sąd nad stworzeniem Bożym Wizja Sądu Ostatecznego napawa człowieka przerażeniem. Dobrze wie, że nie jest doskonały, i nigdy nie może być pewien, jak go osądzi Najwyższy Sędzia, kładąc na jednej szali jego cnoty i zasługi, a na drugiej – wady i grzechy. Człowiek boi się takiego sądu, słysząc, że wedle sprawiedliwości boskiej może być tylko potępiony, a liczyć może co najwyżej na miłosierdzie Boże, albo czytając, że imiona zbawionych są zapisane od początku świata w tajemnej księdze i wszystko jest przesądzone już przed narodzeniem każdego człowieka. Czy naprawdę odbywa się taki sąd? Kto kogo na nim sądzi i za co? W istocie dokonywany jest sąd nad Bogiem Stwórcą polegający na ocenie jego stworzenia. Tym ocenianym po wielokroć – aż skutku – stworzeniem jest człowiek (patrz: Głupiec). Sędzią jest Syn Boży, Chrystus. To on jest prawdą, wzorcem tego, czym człowiek być powinien. Wpuszcza więc do nieba – do świata duchowego, do Nowego Jeruzalem – tylko ludzi, którzy, będąc tacy sami jak on, sami stanowią ten wzorzec, z którym są porównywani, i sami mogą osądzać siebie. I w istocie człowiek po śmierci sam siebie osądza, żaden inny sędzia nie jest mu potrzebny. Dokonując każdorazowo po śmierci bilansu zakończonego życia, człowiek patrzy już na to życie z innej perspektywy, mając świadomość, o co w nim chodziło i w jakim stopniu udało się to zrealizować. Nic nie jest od razu doskonałe. To, co się tworzy, wymaga korekty, a po korekcie – ponownej oceny. Tak też i Bóg stwarza swoją rzeczywistość, swój świat. Stworzenie materialnej przyrody (patrz: Cesarzowa) jest dopiero początkiem. Ostatecznym dziełem będzie świat duchowy – jego materialność, zewnętrzność zniknie, okazując się tylko brudem pokrywającym prawdę zawartą w stworzeniu, fałszem, szumem informacyjnym – powołaną do istnienia mętnością, topornością zamysłu stwórczego, niewiedzą o tym, czym jest prawda. Stworzenie wymaga oczyszczenia, przepuszczenia przez alchemiczną retortę destylacyjną, oddzielenia czystej esencji od wytłoczyn, ziarna od plew. Człowiek jako duch nigdy nie zostanie wrzucony na zatratę do piekielnego ognia – spali się jedynie to, co pozostanie po jego oczyszczeniu. Człowiek jest cząstką boskiego ducha, którą Bóg puszcza wolno w świat, by wypróbowała się w nim, sprawdziła, wydestylowała. Sędzią jest tu Chrystus – przewodzi on procesowi, w którym uczestniczy poza tym Oskarżyciel (Mammon) i Obrońca (Lucyfer). Lucyfer, gdyby to od niego zależało, wszystkich ludzi wziąłby bez egzaminu do swego duchowego nieba i wyzwolił od koszmaru życia na ziemi. Mammon zaś, przeciwnie, wszystkich chciałby zachować na ziemi (patrz: Sprawiedliwość). Chodzi jednak o to, by w trudzie życia na ziemi oszlifować się jak brylant i dopiero w tej postaci trafić do nieba. 46