Dziesiątka Pucharów – Spowiedź i pokuta
Związek tego sakramentu z wielkim arkanem Śmierć polega na tym, że spowiedź, żal
za grzechy i pokuta coś kończy i pozwala rozpocząć życie na nowo, z czystym
kontem, tak jakby to dotychczasowe grzeszne życie umarło. Doktryna religijna zakłada
jednak, że człowiek jest ze swej natury grzeszny, co oznacza, że po wyspowiadaniu się
i odbyciu pokuty będzie on zapewne grzeszył na nowo. W tym sensie powtarzający się
cykl: grzeszenie – spowiedź, pokuta i rozgrzeszenie – ponowne grzeszenie – itd.
pasuje do modelu reinkarnacyjnego, w którym każde życie upływa wśród grzechów, a
kolejne jest zaczynaniem wszystkiego od początku, przynajmniej w sensie braku pamięci o
poprzednich żywotach.
Karta ta kończy sekwencję pucharowych blotek, z których już dwójka wprowadzała motyw
„grzechu” w kontekście seksu. Spowiadająca się grzesznica i diabeł z tyłu konfesjonału to
najwyraźniej ta sama para, która na dwójce przedstawiona była w akcie miłosnym. Stąd nietrudno się
domyślić, z jakich to grzechów spowiada się zapłakana dziewczyna. A diabeł przysłuchuje się z
uwagą spowiedzi, by po jej zakończeniu znowu zwabić ją rejon dwójki pucharów, gdzie dopuszcza
się ona owych grzechów, które na dziesiątce wyznaje ze skruchą księdzu. Zresztą i wiele innych
pucharowych blotek dotyczy spraw męsko-damskich: sakrament małżeństwa przedstawiony na
trójce, przykazanie „nie cudzołóż” na piątce, czy nawet umiłowanie Boga na dziewiątce, na której
grzeszny stosunek z diabłem zamieniony został na namiętność skierowaną ku Jezusowi.
Ale rola diabła na tej karcie jest wieloznaczna. Być może kusi on właśnie spowiednika, podsuwając
mu różne nieczyste myśli w związku z wyznaniami dziewczyny. Możliwe też, że jest wspólnikiem
księdza: jeden z nich kusi do grzechu, drugi rozgrzesza – i interes się kręci. Ale ta spółka księdza z
diabłem ma właściwie inny sens. Bo tak naprawdę diabła przecież nie ma. Został wykreowany przez
religię i jego istnieniem jest jedynie zakodowane w świadomości wiernego poczucie własnej
grzeszności i strach przed karą za grzechy. To od księdza dziewczyna się dowiaduje, że robi coś
grzesznego, to on jej wpaja poczucie, że żyje w grzechu. Szczere łzy dziewczyny zdają się
świadczyć o tym, że w sercu swoim jest niewinna. A skoro żadnego prawdziwego diabła nie ma, to
tym diabłem, który jest, jest tu prawdopodobnie sam ksiądz.
Dziesiątki powinny kończyć cykl tarotowych blotek. W przypadku dziesiątki pucharów prawdziwym
zakończeniem byłoby rozgrzeszenie w tym sensie, że w ogóle nie było tu żadnego grzechu, bo w
istocie grzeszność całej tej sfery, o którą chodzi na tej karcie, jest po prostu religijnym urojeniem.
Na stule księdza poza krzyżami widzimy też alfę i omegę, symbol początku i końca. Początkiem jest
grzech a końcem rozgrzeszenie. Może na koniec Kościół zdecyduje się przyznać, że seks jako taki
nie jest doprawdy niczym grzesznym.
103