ON: Ależ to jest bardzo proste. Patrzymy sobie głęboko w oczy, ale są w nas takie
miejsca gdzie wpuszczenie kogoś niesie ze sobą wielkie ryzyko. Ja akurat
ze względów bezpieczeństwa wolę nie docierać do granicy, na której muszę
podejmować takie decyzje.
ONA: Mogę się wycofać z tego pytania i nie drążyć, ale zastanów się czy na
pewno tego chcesz. Ja też chowam w sobie takie miejsca i mam poczucie,
że znajdujemy się niebezpiecznie blisko nich. Mam jednak świadomość, że może
nie jak mówią ludzie -jest ryzyko jest zabawa, ale że bez ryzyka z nikim nie
można się naprawdę porozumieć. Produkujemy setki książek, filmów i sztuk
teatralnych o tym jak ludzie zupełnie nie mogą się dogadać, zrozumieć, czy po
prostu spotkać. Jednocześnie jesteśmy dokładnie tacy sami jak ich bohaterowie.
Uciekamy, gdy robi się choć odrobinę ryzykownie. Zawracamy, gdy moglibyśmy
spróbować się zrozumieć. Ale nie nalegam.
ON: Nie musisz. W sumie chętnie się tam wybiorę, pokażę ci to miejsce,
bo mimo, że się tego wstydzę, wiem jest tam całkiem malowniczo. Poczekaj
chwilę, przyniosę ten list. (wychodzi do sąsiedniego pokoju)
ONA: (lekko podnosząc głos by ją usłyszał) To list z innej kupki niż te czytane do
tej pory?
ON: (wracając) To list, który nie ma swojej kupki. Słuchasz?
ONA: (siada na kanapie) Słucham.
ON: (czyta) „Jest już grubo po północy, a ja kolejną noc mam kłopoty
z zaśnięciem. Zastanawiam się dlaczego, ale jeszcze nie rozstrzygnęłam tego.
Od ciągłego zastanawiania się jest mi jeszcze trudniej zasnąć. Przedwczoraj
czytałam, ale wtedy ciężko się myśli. Wczoraj skrobałam marchewki na zupę
i choć miał być rosół, obrałam ich przez nieuwagę tyle, że musiałam zrobić zupę-
krem, którą pewnie będę jadła przez najbliższe dwa tygodnie. Dlatego dziś nie
zdecydowałam się na gotowanie. Ponieważ sprzątanie nie sprawia mi
przyjemności, to stwierdziłam, że będę pisać. Do Pana. Mieszkam w mieście od
niedawna. Korzystam więc w miarę możliwości z kulturalnych szans, które teraz
otwierają się przede mną. Otwierają się stosunkowo hipotetycznie, bo na chleb
i marchewki też muszę sobie coś zostawić. Ale chodzę to teatru, tęsknię do teatru,
cieszy mnie teatr. Lubię wspinać się po schodach, żeby obsługa z atencją zerknęła
na mój bilet, skinienie głowy potwierdziła moje prawo do obecności w tym
miejscu i z życzliwością wskazała miejsce. Lubię gwar i szum we foyer, lubię
podsłuchiwać, o czym ludzie rozmawiają, jak sobie opowiadają o przeczytanych
książkach, albo ustalają menu na niedzielny obiad z teściami. Lubię niewygodne
21