ON: To znaczy?
ONA: Musimy?
ON: Ty zaczęłaś.
ONA (bierze głęboki wdech i mówi) : Praca to bardzo istotna część życia i nie da
się jej oddzielić od tego kim się jest, jakim się jest człowiekiem. No a w teatrze,
to już w ogóle chyba nie możliwe. To nie jest praca od 8 do 16 gdzie możesz
potem się odciąć wyłączyć telefon i zapomnieć. To się wszystko łączy i uzupełnia.
I czasem tak, rzeczywiście są z tego powodu problemy, ale tez czasem ich nie ma.
Jak to w życiu.
ON: Ciekawy pogląd, ale pozwolisz, że póki co pozostanę przy swoim.
ONA: Jasne. Kolejne pytanie brzmi: czy w ogóle lubisz dostawać listy?
ON: Lubię.
ONA: Jakie?
ON: Ojej, co to za pytanie. Ładne, mądre, osobiste, papeteria, serce i mózg, jakieś
osobiste przeżycia, emocje. Kiedy listem nie próbują mnie przekupić, przekonać,
namówić do małżeństwa, randki, zrobienia przelewu. Kiedy są tam takie
przeżycia, które się nie mieszczą w człowieku i trzeba je spisać, by się ułożyły,
uspokoiły. Kiedy wyczuwam, że po drugiej stronie jest normalny, zrównoważony
człowiek, który po prostu chce się czymś ze mną podzielić. To nie zdarza się
często, ale parę razy się zdarzyło. Takie listy lubię dostawać.
ONA: Przy każdym liście, który odpieczętowujesz masz nadzieję, że to będzie coś
takiego?
ON: Nie. Zwykle już po kopercie mogę się domyślić co jest w środku. Prośba
o autograf często w środku ma kopertę zwrotną, to łatwo wyczuć, adres jest
bardziej niedbale zapisany niż w tych z wyznaniami miłosnymi, te z kolei mają
często jakieś serduszka, albo zawijasy w piśmie. Te z prośbami o pieniądze, albo
pomoc mają w mocno dociskanym długopisie dużą dozę determinacji. W tych
listach, które lubię dostawać jest lekkość i staranność. Rzadko to widuję.
ONA: Zachowałeś choć jeden taki list?
ON: Miałem nadzieję, że nigdy nie dojdziemy do tego miejsca.
ONA: Nie rozumiem…
20