i posprzątane to interesująca przeciwwaga do niestabilności aktorskiego życia.
Tylko to na innych płaszczyznach słabo się udaje…
ONA: Nie poroztrząsasz z nią mrocznych zakamarków duszy łobuza, którego
będziesz niedługo grać, ani nie zrozumie hamletowskich dylematów.
ON: W gruncie rzeczy, to nawet pociągające. Sam bym czasem chciał w ten
sposób patrzeć na świat.
ONA: Nie myśleć?
ON: Nie myśleć…
ONA: Te kobiety są bardzo wrażliwe na twój urok osobisty…
ON: Nie tylko. Czasem mam poczucie, że najbardziej porusza je piękno, które się
kryje w słowach.
ONA: Kobiety lubią słowa.
ON: Kobiety lubią dużo ładnych słów. Bardzo są czułe na słowa. Pewnie dlatego
tak jak mówiłaś wystarczy powiedzieć: „jestem aktorem”, żeby zrobić wrażenie na
kobiecie. Za tym stwierdzeniem kryje się znajomość słów i umiejętność ich
wypowiadania. To bardzo przemawia do kobiet. Marzą o tym, żeby im nad ranem
wsączać w uszy monologi z Szekspira, albo chociaż Gałczyńskiego.
I w odpowiedzi szepczą „mów do mnie jeszcze”… Może po prostu są bardzie
wrażliwe na werbalne piękno.
ONA: A mężczyźni wolą patrzeć.
ON: Zdecydowanie.
ONA: Zauważyłeś, że cały czas obracamy się we wszechświecie stereotypów
i oczywistości, a przez to także pół prawd. Myślisz, że mamy jakąkolwiek szansę,
żeby wyjść poza to?
ON: Nie wiem. Może po prostu za mało się znamy…
ONA: Możliwe… To pewnie kwestia zaufania. A wiesz, że ja też kiedyś pisałam
listy do aktorów? Dziś moglibyśmy je dołożyć do tego stosiku na twoim stole,
czytać i śmiać się z nich. Bogu dzięki, że z niektórych rzeczy się wyrasta. Chociaż
może niekoniecznie. Czasem, jak oglądam próby, albo kolejny raz któryś ze
spektakli to jeszcze mi się zdarza, że coś tak porusza, że miałaby ochotę napisać
o tym w liście.
ON: Nigdy o tym nie mówisz.
14