To, co robię w teatrze to moja praca, widzowie zwykle jednak odbierają wszystko
bardzo osobiście. Fikcja teatru zaciera granice. Gdybym otrzymał na adres teatru
list, z pytaniem czy mogę dajmy na to poprowadzić warsztaty z młodzieżą –
odpisałbym. To jest wtedy ta sama płaszczyzna. Kiedy jednak dostaję pytania, co
ja osobiście o czymś sądzę, co myślę, to to już jest zmiana płaszczyzny
z zawodowej na osobistą. Nie idę w to.
ONA: Ale dlaczego starasz się to tak precyzyjnie oddzielać? W teatrze, gdzie
korzystasz z siebie, swoich przeżyć – te granice wcale nie są ostre i ciężko
o konsekwencję.
ON: Staram się przynajmniej. To mi po prostu pomaga. Poza tym – zobacz – ten
list nie jest o Don Juanie, ani o dramacie, ani o tej konkretnej realizacji. Nawet nie
jest o mojej roli. To jest o niej, o jej życiu, jej myślach i przeżyciach.
ONA: Czyli nie wchodzisz w sprawy osobiste? To dlaczego go zachowałeś?
ON (uśmiecha się) : Bo jest idealną ilustracją tego, że ludzie składają się
ze sprzeczności.
ONA: Pociągają cię sprzeczności?
ON: To esencja życia i teatru. Z resztą nie muszą mnie szczególnie pociągać.
Po prostu istnieją.
ONA: No tak. Konflikt jako elementarna zasada teatru.
ON: I wszechświata… Jeszcze coś do picia?
ONA: Jeju, już nie mogę herbaty, masz coś innego, zimnego?
ON: Poczekaj… ( Idzie do kuchni, zagląda do lodówki, wylicza) : woda, sok
pomarańczowy, piwo, ale tylko karmelowe.
ONA: Pijesz karmelowe piwo?
ON: Człowiek jak wszechświat - składa się ze sprzeczności!
ONA: To poproszę!
ON: A co byś powiedziała na jakieś jedzenie na telefon?
ONA: Czytasz w moich myślach!
ON: Pizza, chińszczyzna, czy sushi?
ONA: A Ty? Co wolisz?
12