Słuchowiska Królowa oranżady | Page 5

się zajęła, zarzucono jej skakankę i uduszono. Ale to wszystko wygląda dziwnie. Bardzo dziwnie… Możemy już robić zdjęcia? Szkoda czasu… IRENA CZARNECKA: Co to tak dziś spieszno, co? Przecież mówiłam, że możecie. EDEK KOWALCZYK: Nie ma co dopytywać pani komisarz, robota do zrobienia jest. IRENA CZARNECKA: Dobrze, dobrze. Widzę panie Kowalczyk, że ciężki dzień ma pan dzisiaj. Wpuszczamy techników. SCENA III gabinet sekretarki Sylwii Nycz IRENA CZARNECKA: Pani Sylwio, to niech mi pani teraz spokojnie opowie jak to było… SYLWIA NYCZ: Spokojnie? Pani żartuje? Teraz to ja długo nie będę spokojna… IRENA CZARNECKA: Tak, ja wszystko rozumiem, ale proszę mówić… SYLWIA NYCZ: A co ja mam pani powiedzieć? Że w najczarniejszych wizjach do głowy by mi nie przyszło, że ja, Sylwia Nycz, dziewczyna z porządnego domu, kiedykolwiek znajdę trupa? Że mi się to przyklei do nazwiska, do opinii, jak polny rzepy do wełnianego swetra? I pani mi mówi, tylko spokojnie? IRENA CZARNECKA: Tylko spokojnie… o przepraszam… Och, no dobrze… proszę po prostu powiedzieć, o której pani przyszła do pracy, czy coś było inaczej niż zwykle i co się wydarzyło zanim zadzwoniłyście panie na policję. SYLWIA NYCZ: Po prostu, po prostu… Przyszłam do pracy jak zwykle na siódmą. O tej godzinie wszyscy tu zaczynamy pracę, bez względu na stanowisko. Już jak się zbliżałam do budynku, to zauważyłam, że w gabinecie szefowej pali się światło. To było dziwne, bo w prawdzie, ona czasami jest w pracy przed siódmą, ale było już jasno, więc światło mniej więcej godzinę wcześniej spokojnie można było wyłączyć. IRENA CZARNECKA: A kiedy weszła pani do budynku? SYLWIA NYCZ: Pani nie rozumie? Nie wie pani, co to znaczy znaleźć własną szefową, z którą się tyle czasu pracowało, martwą? IRENA CZARNECKA: Pani Sylwio, ja to bardzo dobrze rozumiem, trochę już w życiu widziałam, ale jestem też przekonana, że chciałaby pani, by szybko znaleziono mordercę. Wtedy, może ten polny rzep zacząłby się odklejać od pani… SYLWIA NYCZ: Ech… Otworzyłam drzwi do budynku, po schodach weszłam tu na piętro, zdjęłam marynarkę i odwiesiłam na krzesło. Potem odłożyłam moją torebkę na parapet, bo zawsze ją tam kładę, uruchomiłam komputer i włączyłam ekspres do kawy. Jest pani pewna, że nie zanudzam pani szczegółami? 5