Słuchowiska Dopadła nas tajemnica | Page 7

HELENA: Z resztą widać to - tu w Warszawie teraz też jest Rosja. I nie jest ważne z jakiej sfery ludzie pochodzą. Zawsze się znajdzie ktoś, bezmyślny, albo okrutny. Patrzę na nią i nie wiem, nie umiem rozsądzić co ją - biedną i straszliwie cierpiącą kobietę może bardziej boleć - poparzenia i rany, czy zraniona dusza? Jak to jest możliwe, powiedz mi, że to wszystko stało się za sprawą osoby, która powinna być opiekunem, wsparciem i ochroną. STEFANKA: Nie wiem. Na pewno biedaczka, strasznie cierpi. HELENA: Co to jest za człowiek, który rzuca palącą się, pełną nafty lampę w swoją żonę? Dlaczego ludzie robią takie rzeczy? Jak niszcząca fala musi się przelewać w takim człowieku, że prowadzi do takiego czynu. STEFANKA: To jest nie do pojęcia i nie do zrozumienia, Heleno. A przecież miłość istnieje. Ludzie bywają dla siebie dobrzy, prawda? HELENA: Tak, kochana, bywają. Czasem nawet bywają dla siebie bardzo dobrzy. Ale to smutne, że to się jednak rzadko zdarza… Milczą Od początku jest blada, zrezygnowana i słaba. Możliwe, że już tylko boskie miłosierdzie wiąże myśli do ciała i cierpienia. Ratuje myśl przed wznoszeniem się ku duchowym sprawom, gdzie tylko czekałby ją kolejny, być może trudniejszy do zniesienia ból. STEFANKA: Jest tutaj. Jeszcze czuje i jeszcze ją boli. My zrobiliśmy dla niej to co było w naszej ludzkiej mocy. Doktor Nowacki kazał czekać. I obserwować. Będziemy obserwować. Myślisz, że będzie walczyć, czy podda się, zrezygnuje? Ja to bym chyba umiała zrozumieć. Każdy z tych wyborów bym zrozumiała. Bo to nie łatwe walczyć i równie nie proste odpuścić. HELENA: Niech odpoczywa teraz. I niech zadecyduje. Będziemy sprawdzały, jak się będzie czuła. Helena i Stefanka wychodzą z sali pacjentki. Słychać oddalające się kroki i cichnący szelest pielęgniarskich strojów. SCENA IV Rumor, hałasy i przeklinania. Na oddział próbuje się dostać pijany mężczyzna.