im się wiedzie. Karm głodnych, napój spragnionych, nagich ubieraj, lecz i opiekuj się
swoimi owieczkami. My nie jesteśmy wstanie sami zrobić tego wszystkiego. Ile byśmy
nie robili to zawsze będzie za mało, za skromnie i zbyt nieskutecznie. Wspomagaj nas
zatem z tym i nie będzie wreszcie tak jak mówi przysłowie, że człowiek strzela a Bóg
kule nosi. Niech to będą jednak pociski miłości, wiedzy, wrażliwości, zrozumienia
i wzajemnej pomocy. I na koniec ostatnia mała prośba. Daj mądrość ordynatorowi
i zrozumienie jego doradcom, by przemyśleli sprawę i pomogli mu podjąć decyzję dla
dobra szpitala, a przede wszystkim dla dobra chorych.
HELENA ( w tle ciche śpiewy cerkiewne chyba, że jest lepszy sposób pokazania,
że jesteśmy w cerkwi ): Panie, ty jesteś mocą i siłą tego świata. Weź do siebie tę biedną
i udręczoną kobietę. Niech jej cierpienia, które tu przeżyła staną się jej jedynym i już
minionym bólem. Przyobleczoną w nowe szaty nieśmiertelności, przeprowadź ją przez
złoty ikonostas do krainy prawdziwego szczęścia. Niech jej dusza podąża ścieżką
ku tobie. Pozwól jej mężowi otrząsnąć się i spraw by ta bolesna strata zmieniła go, a on
sam zmienił swoje życie. Pomóż zdrowieć naszym pacjentom i oddalaj od nich śmierć tak
długo jak to możliwe. Może rzeczywiście Nowacki ma rację, walcząc o tych ludzi,
przynosząc im ulgę bez oglądania się na koszty. Trudno mu się dziwić, że skoro nie udało
mu się uratować najbliższych, stara się ratować kogo tylko może. Życie jest warte
przeżycia, a praca jest warta docenienia. Och Gospodinie, chyba jednak będę musiała
odwiedzić na szego ordynatora ponownie…
SCENA XIII
Słychać znów dźwięk talerzyków i widelczyków.
SIOSTRA PRZEŁOŻONA: Zofio może jeszcze jedną babeczkę?
ZOFIA: Dziękuję, dziękuję, ale nie chcę narażać doktora Nowackiego na nieszczęście
ślubu ze mną. Będzie miał teraz i tak o wiele więcej pracy.
DOKTOR NOWACKI: Zofio, przecież wie pani doskonale, że to by nie było nieszczęście.
HELENA: Teraz kiedy sprawa jest już wyjaśniona i przeniesiono pana do pogotowia
ratunkowego, będzie pan chyba tęsknił za nami wszystkimi.
STEFANKA: My za panem na pewno.