September 2016 | Page 22

p roz a wszystko dla mózgu i przesłać mu w  odpowiednio krótkim czasie. Mac­ ki potakują temu planowi, a jednak do mózgu też nie przychodzi żaden zie­ mniaczany list. No chyba że właśnie coś przyszło, tylko mózg mi nie mówi. bardzo chciałby go dotknąć, poczuć nierytmiczne pulsowanie pod swą bul­ wą… Macki absurdu pochwytują go w swe ramiona, przebijają na wskroś, jednoczą z sercem, absurd przepływa przezeń oceanami nielogiczności. Tak ziemniak zostaje pochłonięty. W końcu ziemniak dociera w największe zgęszczenie absurdu. Nie ma pewności czy to serce, choć wirująca ponad absur­ dalną ziemią ciemność pulsuje dokładnie tak, jak w moich snach. – Kim jesteś, ziemniaku – pyta pustka, gdy jej zielonkawe, roślinnożywe macki wysuwają się powolnie, by dotknąć przy­ byłej przed serce absurdu bulwy. – Ja – zaczyna ziemniak – przybywam z misją. – I cóż uczynisz, gdy twa misja dobiegnie końca – pyta ciemność, w swym sarka­ zmie brzmiąc zupełnie jak mózg. Ziemniak zbiera się do odpowiedzi, której nie potrafi wysłowić, bo cóż tu jest do wysłowienia, co mógłby zrobić po spotkaniu z sercem absurdu, tak To nie jest dobra śmierć, myślę. – To w ogóle nie jest śmierć – odpowiada mózg. Chciałabym się nie zgodzić, ale wiem przecież, że mózg ma rację. Ziemniak wcale nie umarł. I serce absurdu było dokładnie takie, jakim je wyśniłam. – Czy to ma jakieś znaczenie, że on wyszedł z moich snów i z mojej kuchni, mózgu? – pytam niepewnie. Bo może jednak, gdyby skądinąd zaczynał, serce absurdu okazałoby się innym dla niego. Mniej ostatecznym. Mózg milczy, choć doskonale wiem, cze­ go nie mówi. Z tego ziemniaka nie będzie już frytek. Szkoda. * Serce absurdu pulsuje przyzywająco w mych snach. Czym jest, myślę, zapa­dając się głębiej w sen. I czy w ogóle jest. 22