p roz a
Droga ziemniaka jest długa, lecz zie
mniak ma plan. Napotyka absurdalne
macki to tu to tam, spisuje uważnie
ich paradygmaty i gęstości. Wylicza
z nich alogicznie, dokąd powinien skie
rować się w następnej kolejności. Tak
poznaje mackę po macce i z wszystkimi
się zaprzyjaźnia. One są mu pomocne
o wiele bardziej, niż mogłabym być ja.
Ziemniak pamięta, nie pamięta – nie
pisuje.
– Po cóż miałbym marnować cenny pa
pier – zwierza się pewnego wieczora jed
nej z macek. – Ona i tak nie zrozumie,
nawet jeśli doceni, a mózg… Mózgowi
musiałbym wysłać-napisać wszystko,
zbyt wiele czasu by mi to zajęło. Choć
tak głęboko w absurdzie, kto wie, może
jednak – zamyśla się.
Może faktycznie udałoby mu się napisać
ilustracja: Betty Nobs
Ziemniak nie pisuje, a choć niczego ta
kiego nie obiecywał, czuję się tym lekko
urażona. Ostatecznie wyszedł był z mej
kuchni.
– Dlaczego nie wyruszyłaś sama, zamiast
pozwolić na tak istotną misję wybrać
jakąś bezwartościową bulwę? – wyzło
śliwia się mózg.
– Przestań – odpieram, czując jednak, że
powinnam bronić honoru ziemniaka. –
Jestem pewna, że byłyby z niego całkiem
niezłe frytki.
Mózg rozważa to przez chwilę, po czym
wykonuje niedookreślone wzruszenie
sobą. Wyczuwam jednak, że bardzo
dobitnie nie powtarza, iż powinnam
wyruszyć sama. No może. Ale teraz i tak
już za późno. A ta niewdzięczna bulwa
nie wysłała nawet pół słowa o postępach
swojej misji. Może wcale tu po jej
skończeniu nie wróci. Może już odna
lazł serce absurdu i teraz szlaja się nie
wiedzieć gdzie, mnie mając w poważa
niu. Wzdycham, skupiając się na siekaniu
w drobną kosteczkę kurczaka. Ot, i sen
tymenty ziemniaczane.
21