September 2016 | Page 21

p roz a Droga ziemniaka jest długa, lecz zie­ mniak ma plan. Napotyka absurdalne macki to tu to tam, spisuje uważnie ich paradygmaty i gęstości. Wylicza z nich alogicznie, dokąd powinien skie­ rować się w następnej kolejności. Tak poznaje mackę po macce i z wszystkimi się zaprzyjaźnia. One są mu pomocne o wiele bardziej, niż mogłabym być ja. Ziemniak pamięta, nie pamięta – nie pisuje. – Po cóż miałbym marnować cenny pa­ pier – zwierza się pewnego wieczora jed­ nej z macek. – Ona i tak nie zrozumie, nawet jeśli doceni, a mózg… Mózgowi musiałbym wysłać-napisać wszystko, zbyt wiele czasu by mi to zajęło. Choć tak głęboko w absurdzie, kto wie, może jednak – zamyśla się. Może faktycznie udałoby mu się napisać ilustracja: Betty Nobs Ziemniak nie pisuje, a choć niczego ta­ kiego nie obiecywał, czuję się tym lekko urażona. Ostatecznie wyszedł był z mej kuchni. – Dlaczego nie wyruszyłaś sama, za­miast pozwolić na tak istotną misję wybrać jakąś bezwartościową bulwę? – wyzło­ śliwia się mózg. – Przestań – odpieram, czując jednak, że powinnam bronić honoru ziemnia­ka. – Jestem pewna, że byłyby z niego całkiem niezłe frytki. Mózg rozważa to przez chwilę, po czym wykonuje niedookreślone wzruszenie sobą. Wyczuwam jednak, że bardzo dobitnie nie powtarza, iż powinnam wyruszyć sama. No może. Ale teraz i tak już za późno. A ta niewdzięczna bulwa nie wysłała nawet pół słowa o postępach swojej misji. Może wcale tu po jej skończeniu nie wróci. Może już odna­ lazł serce absurdu i teraz ­szlaja się nie wiedzieć gdzie, mnie mając w poważa­ niu. Wzdycham, skupiając się na sieka­niu w drobną kosteczkę kur­czaka. Ot, i sen­ tymenty ziemniaczane. 21