Scribo ergo sum (clone) | Page 17

Świadkowie historii Malwina Koss Trzymające się silnie gruntów, walczące z porywistymi wiatrami, goszczące w swoich progach zwierzęta, częstujące przybyłych smacznymi owocami, a także obserwujące czujnym okiem otaczający je świat – drzewa. Dąb, brzoza, grusza, klon, cis, jodła czy sosna – czy w parku, czy w lesie, czy przy ulicy, czy w sadzie – każde jest wyjątkowe, każde skrywa w sobie własne tajemnice, każde jest świadectwem, krótszego lub dłuższego okresu w historii świata. Ach, gdyby tylko mogły nam o nich opowiedzieć... Cóż powiedziałby ten ogromny, rozłożysty Dąb, który stanął na drodze Lecha, Czecha i Rusa tak dawno temu? Czy czułby dumę, że dzięki udzieleniu miejsca do życia temu wyjątkowemu, białemu orłowi, współuczestniczył w stworzeniu Polski? Czy czułby zdziwienie, że o tej historii mówi się do dnia dzisiejszego? Czy chciałby opowiedzieć nam nieco więcej o dziejach legendarnych, średniowiecznych Słowian? Jak potoczyły się jego losy? Skonał pod naporem wiatru? Zginął z rąk drwali, by ktoś zbudował z niego chatę? A może dożył spokojnej starości i odszedł w zgodzie ze śmiercią? Jaka jest prawdziwa historia Dębu Bartka? Czy faktycznie dzień po przyjęciu chrztu przez Polskę, Anioł Stróż Narodu Polskiego objawił się księciu Mieszkowi i wręczył mu żołądź, mówiąc, że wyrośnie z niego potężne drzewo, które tak jak długo będzie żyć, tak długo będzie żył naród polski? Czy naprawdę w II połowie XVII wieku pojawiła się w nim ogromna dziupla, zwiastująca tragedię dla Polski? Podobno sam Jan III Sobieski po usłyszeniu przepowiedni przybył do Bartka i ukrył w nim skarby. Następnego dnia dziupla miała zginąć, co oznaczało szczęśliwą przepowiednię dla Rzeczpospolitej. Ach, gdyby ten Bartek był bardziej gadatliwy i w końcu rozwiał nasze wątpliwości! A co z Lipą, której sam Jan Kochanowski poświęcił fraszkę? Musiała gościć naprawdę wielu ludzi, skoro sam mistrz do niej zapraszał! Doceniana i uwielbiana, wiodła zapewne wspaniałe życie. Ileż to razy pewnie ciekawsko zaglądała w zapiski, które Kochanowski kreślił na papierze, opierając się o jej pień? Znała nawet jego niepublikowane nigdy utwory, co za szczęściara! Pewnie szeptała mu na ucho podpowiedzi, gdy nie umiał dobrać odpowiedniego