Scribo ergo sum (clone) | Page 15

– Jak tak sobie teraz myślę, to może faktycznie niechcący zaniżyłem swoją wartość. Przyjmijmy, że moje życie jest warte 7 milionów euro. Old Tjikko wprawił sfatygowane gałęzie w ruch, pomimo że nie zerwał się nawet najmniejszy powiew wiatru. Na ziemię zaczęły spadać podłużne szyszki rozmaitej wielkości. Ptaki mające swoje gniazda w koronie wzbiły się do lotu z furkotem skrzydeł jakby powodowane tajemniczym, niedającym się określić przeczuciem zbliżającej się tragedii. – Czy tylko pieniądze mają dla ciebie wartość? Czy nie ma na tym świecie niczego, czego wartości nie byłbyś w stanie wyrazić za pomocą jednostki monetarnej? Człowiek patrzył na oburzony i rozgorączkowany świerk zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego ten, tak wielce jest zawiedziony jego niezwykle przecież merytoryczną odpowiedzią. – Nadejdzie jeszcze taki dzień człowieku, a obiecuję ci, że stanie się to znacznie szybciej, niż możesz sobie to wyobrazić, że poznasz odpowiedź na moje pytanie. Poznasz ją i pożałujesz, że obca była ci wcześniej. Ziemia zatrzęsła się w posadach. Człowiek zaczął uciekać przed siebie, jak zwykle to czynił w sytuacjach, które mogły mu zagrozić. Kiedy oddalił się na bezpieczną odległość, odwrócił się za siebie, ażeby ponownie móc spojrzeć na osobliwe drzewo, które ośmieliło się go przywołać. W tym samym czasie Old Tjikko zapłakał łzami w kolorze bursztynu. Potężne korzenie ostatkiem sił rozłupywały skalną opokę, w której trwał przez ostatnie 9,5 tysiąca lat, by po raz pierwszy i ostatni zaznać światła dnia. Pojedyncze igły opadające z wiotkich gałązek samoistnie zajmowały się w locie ogniem, spalając się jeszcze zanim dotarły do podłoża. W nagich, wyschniętych korzeniach dojrzeć można było rozprzestrzeniające się w zawrotnym tempie płomienie, które w niedługim czasie objęły całe jego zdrewniałe ciało. Wiekowy świerk norweski nie mógł dłużej znieść ludzkiej ignorancji i nieczułości na los planety, którą eksploatują bez opamiętania. Był porażony skalą degradacji, jaka dokonała się za sprawą nieostrożnego zarządzania zasobami, a także zaślepieniem człowieczego plemienia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jedynym sposobem na nieodwracalną anihilację jest zniszczenie systemu korzeniowego, za którego sprawą dokonywała się dotąd permanentna regeneracja. Co ciekawe i smutne zarazem, krnąbrny mężczyzna popatrzył przez chwilę bezrefleksyjnie na płonący wiekowy świerk, po czym będąc znudzony, odszedł w swoją stronę. Nie wiedział jednak, że w świecie flory wiadomości rozchodzą się z prędkością podmuchów wiatru. Drzewa były nie tylko poruszone, ale i zrozpaczone z powodu