Połamany długopis 3/2019 3 numer 2019 r do druku | Page 6
nia herbaty, gdy nagle za plecami usłyszała
dźwięk roztrzaskiwanego szkła i poczuła, jak
drobne odłamki odbijają się od jej skóry. Od-
wróciła się szybko za siebie. Z zabrudzonego
okna pozostała sama framuga, a po podłodze
toczyła się średniej wielkości piłka. Noc usły-
szała w oddali:
- Ja cię kręcę, wybiłeś szybę u tych
sztywniaków?
- Przecież to nie moja wina! - Noc
wstrzymała oddech, słysząc głos, który poznała-
by wszędzie. Był to miły dla jej ucha, ciepły ba-
ryton Dnia. - Spróbujemy zapukać?
- No co ty! Pewnie nikogo tam nie ma.
Poza tym, chciałbyś się skonfrontować z ich
córką już teraz? - zapytał, jak domyśliła się
dziewczyna, kolega jej ukochanego.
- Czy jest z nią coś nie tak?
- Podobno ma na imię Noc, bo jest
brzydka jak ona - zarejestrowała rechot, który
wzburzył krew w jej żyłach.
Zostawiła swój napój i poszła na górę.
Miała zamiar pokazać temu ignorantowi, że te
plotki mijają się z prawdą. Otworzyła garderobę
i postanowiła ubrać się skromnie, ale stylowo.
Założyła skórzane spodnie oraz lnianą koszulę,
które dzisiaj idealnie nadawały się na warunki
zewnętrzne.
Już ubrana przysiadła przy toaletce i za-
częła rozczesywać swoje proste włosy. Drażnił
ją fakt, że ten niewychowany chłopak obniżył
nieco jej samoocenę. Nie można przecież było
uważać jej za kompletną brzydulę, ale mimo
wszystko, ta uwaga ją zabolała. Zważywszy na
zbliżające się walki, jej wygląd nie był teraz dla
niej sprawą priorytetową. Jednak w tym przy-
padku było inaczej. Podświadomość szeptała jej
do ucha, że Dzień mógłby wyrobić sobie o niej
złe zdanie, musiała więc temu szybko zaradzić.
Poza tym, błędnie zinterpretowali pochodzenie
jej imienia. Ta sprawa nie mogła przejść niezau-
ważona. Jej rodzina bardzo dbała o takie spra-
wy, więc nie mogła takiej zniewagi puścić w
niepamięć.
Gdy związała swoje włosy w koński
ogon, wróciła do kuchni po piłkę, po czym
wsunęła stopy w pasujące do całości buty.
Ostatnim zerknięciem upewniła się, że wygląda
przyzwoicie i opanowując drżenie rąk, otwo-
rzyła drzwi. Wyszła na zalaną słońcem ulicę.
Rozejrzała się po placu wypatrując zna-
jomej sylwetki. Gdy zauważyła odwróconego
do niej plecami Dnia, zdecydowanym krokiem
ruszyła w jego kierunku.
Stał ze swoimi przyjaciółmi w kółku,
naradzając się nad sposobem zdobycia nowej
piłki. Z jakiegoś powodu wizyta w domu na-
przeciwko była jego towarzyszom nie w smak,
więc w milczeniu słuchał ich propozycji o no-
wych formach rozrywki. Słysząc za plecami
znaczące chrząknięcie odwrócił się zaciekawio-
ny, a widząc młodą dziewczynę wytrzeszczył
oczy i zarumienił się nieznacznie. Zarejestro-
wał piękne hebanowe oczy i długie, gęste rzę-
sy.
- Czy mogę w czymś pomóc?- zapytał
onieśmielony.
Uśmiechnęła się, po czym wyciągnęła
zza siebie ich piłkę. Dzień kilka razy przeniósł
wzrok z dziewczyny na przedmiot. Pomyślał,
że to właśnie ona, jego ewentualna przeciw-
niczka stoi przed nim. Słyszał wiele o jej zdol-
nościach.
- Na przyszłość od razu mówię, że nie
gryziemy - rzuciła poważnym głosem wymow-
nie patrząc w stronę Daru, jego najbliższego
przyjaciela. – Ostrzegam cię - nie krytykuj tak
głośno, bo może ci to zaszkodzić. Dar przełknął
nerwowo ślinę. Panna Noc oddała im piłkę.
Dzień był zaciekawiony jej osobą. Miał nadzie-
ję, że jeszcze się spotkają, najlepiej przed ,,Grą
Wartą Świeczki’’, bo potem będzie musiał trak-
tować ją jak wroga. Patrząc, jak pewnym siebie
krokiem oddala się od nich, jeszcze bardziej za-
pragnął poznać ją bliżej.
W następnych dniach bezskutecznie sta-
rał się ją odszukać wśród wąskich alejek miasta.
Na karku czuł lodowaty i paraliżujący oddech
odpowiedzialności, a rodzice wywierali na nim
coraz większą presję. Tak więc często znikał na
wiele godzin, umykając nawet przed swoimi
przyjaciółmi. Choć wiedział, że mógł na nich
polegać, nie był pewien, czy pojmą jego proble-
my. Nie zrozumieliby paradoksu jego uczuć.
6