16
Kino Nowe Horyzonty
Kino stoi przy Kazimierza Wielkiego. Jest trzypiętrowe. Kondygnacje połączone są szerokimi, metalowymi schodami. Wnętrze, które można określić mianem industrialnego. Rury wentylacyjne, pod sufitem długie świetlówki jak na sali operacyjnej, solidne drewniane stoły przy bistro, gdzie kawa, choć gorzkawa, dobrze smakuje, krzesła nie do pary i sklepik z plakatami Nosferatu. W przerwie między seansami zaszywałam się gdzieś na schodku i obserwowałam film nieprzerwanie trwający w tym oszklonym budynku, który tworzył się sam, spontanicznie, naturalnie. Jedyną kamerą były moje oczy, a reżyserami - ludzie. Poznajcie bohaterów.
Kłócące się małżeństwo. Nie wiem o co mogli się sprzeczać, ale widać było, że to on wyrzuca coś żonie. Pewnie nie mogli dojść do porozumienia na jaki film pójdą w następnej kolejności. A może kłócili się o to, że muszą czekać na znajomą, którą zaprosiła, a ona spóźnia się narażając ich na ponaglające spojrzenia kasjerki. Stali na środku korytarza, na planszy do gry w klasy i wyglądali trochę jak dwoje uczniaków, pojedynkujących się o to kto wygrał w berka.