Nomen Omen Luty 2019 | Page 16

16

Kino Nowe Horyzonty

Kino stoi przy Kazimierza Wielkiego. Jest trzypiętrowe. Kondygnacje połączone są szerokimi, metalowymi schodami. Wnętrze, które można określić mianem industrialnego. Rury wentylacyjne, pod sufitem długie świetlówki jak na sali operacyjnej, solidne drewniane stoły przy bistro, gdzie kawa, choć gorzkawa, dobrze smakuje, krzesła nie do pary i sklepik z plakatami Nosferatu. W przerwie między seansami zaszywałam się gdzieś na schodku i obserwowałam film nieprzerwanie trwający w tym oszklonym budynku, który tworzył się sam, spontanicznie, naturalnie. Jedyną kamerą były moje oczy, a reżyserami - ludzie. Poznajcie bohaterów.

Tata i Dyzio. Ojciec w słomkowym kapeluszu z karnetem festiwalowym na szyi i chłopiec w krótkich spodenkach. Tato podchodzi do panelu z gniazdkami elektrycznymi i pyta malca co widzi. Dyzio bez mrugnięcia okiem odpowiada - „Ładowarkę”. Wówczas ten tłumaczy, że rzeczywiście to jest miejsce, do którego można wpiąć ładowarkę, jeśli ktoś potrzebuje podładować telefon. Jestem dzieckiem milenijnym. Nie powinno mnie dziwić to, że technologia jest obecna od najmłodszych lat, a dzieci intuicyjnie wyczuwają jak z niej korzystać, ale mimo wszystko zrobiło mi się żal tego chłopca. Nie ma już pytań o to skąd bierze się człowiek, a zamiast tego pada : „Dlaczego Krzyś ma lepszy telefon ode mnie ?”. Nie przestanę mówić swoim rodzicom, że wolałabym się urodzić w ich czasach.

Kłócące się małżeństwo. Nie wiem o co mogli się sprzeczać, ale widać było, że to on wyrzuca coś żonie. Pewnie nie mogli dojść do porozumienia na jaki film pójdą w następnej kolejności. A może kłócili się o to, że muszą czekać na znajomą, którą zaprosiła, a ona spóźnia się narażając ich na ponaglające spojrzenia kasjerki. Stali na środku korytarza, na planszy do gry w klasy i wyglądali trochę jak dwoje uczniaków, pojedynkujących się o to kto wygrał w berka.