Nomen Omen Kwiecień 2023 | Page 17

Wspomniałem jednak , że nie było to dla mnie zaskakujące , wszelako przecież małżonka moja była fizycznie blisko wszystkich wydarzeń . W o wiele większe zaskoczenie wprawił mnie list , który doszedł do mnie dnia dwudziestego trzeciego października z dalekiego sanatorium , od Aichnichta seniora . Pisał on w nim , jak to wizja puszczy naszej , nie daje jemu , jego małżonce , jak i państwu Shera spać w spokoju , prosząc mnie , bym sprawdził , jakie to zdarzenia mają miejsce wewnątrz niej , licząc , że otrzymując ode mnie list z takową informacją , wszystkie te objawy ustąpią i wrócić będzie mógł do swojego starego życia . Będąc w wielkim zaskoczeniu , zapewniłem go , iż pracujemy nad wyprawą mającą rozwikłać wszystkie tajemnice , a brakuje nam tylko niewielu szczegółów , którymi niezwłocznie się zajmiemy .
Prawda była taka , że czekaliśmy tylko i wyłącznie na następny nów Księżyca , wiedząc , że przecież byliśmy tak blisko , będąc gotowi najgorsze wiatry i deszcze , powtarzając sobie , że nawet to nas nie złamie i nie zawróci , gotowi na kolejne zdania chrapliwego głosu z nikąd odstraszające nas przed kolejnymi krokami . Desperacja , coraz mocniej kierowała naszymi działaniami , jednak nie stały się one przez to niekontrolowane , a miała również swoje , na przekór losu , pozytywne skutki . Byliśmy w stanie śmiało powiedzieć , że wyzbyliśmy się wszelkiego strachu i niepokoju , co potwierdzały nasilające się w tym czasie , niedługie wizyty w diabelskim gąszczu , wśród przerażonych świateł , a i determinacja nasza , jeszcze ta wywodząca się z ciekawości i chęci przygody , w całości nie zniknęła , a mieszanka ta doprowadziła nas do stanu , gdy nabuzowani czekaliśmy , aż zapadnie noc , a po niej kolejna i jeszcze następna , tak długo aż będziemy gotowi na wyjście . Oczy nasze prześladowane były już stale , dzień w dzień , przez znienawidzoną już przez nas parę zwierząt , którą to nienawiść , jeszcze bardziej potęgował fakt , że pojęcia nie mieliśmy , o co z nimi właściwie chodzi , w jakim celu nam się objawiają , wychodził z nas jednak nieprawdopodobny strach na samą myśl o próbie złapania któregoś z nich , nie mówiąc już o przypuszczalnym postrzeleniu takiego strzelbą . Dla zachowania resztek komfortu więc uznaliśmy je za element folkloru panującego w okolicach puszczy oraz tak jak tylko się dało , nie zwracaliśmy na nie uwagi .
Jednak , co napawało mnie olbrzymim współczuciem , najbardziej prześladowana , przez jakiegoś diabła , bo tylko taka istota sterować tym może , była moja Melissa , co powodowało u niej strach przed jakimkolwiek spojrzeniem przez okno , aby tylko ich pono-wnie nie zobaczyć . Martwiąc się o nią , zmuszony byłem podjąć bardzo ciężką dla mnie decyzje . Poprosiłem ją o wyjazd do swojej siostry , zamieszkałej w miasteczku Bruadar , kilkanaście kilometrów od nas , z ulgą się zgodziła . Gdy z ucałowałem ją na pożegnanie , składając obietnice o częstym kontakcie , oraz że wszystko będzie dobrze , zdałem sobie sprawę , że zostaliśmy już całkowicie sami , nie licząc parobków i służby obu rodów , jednak ciężko było zwracać na nich uwagę , gdy sami oni absolutnie nic nie czuli , o co przezornie ich spytaliśmy . Czy mógł być to szatański plan puszczy , aby na słabościach naszych i innych osób pozostawić naszą czwórkę w samotności , wystawionych na jej litość ? Nie było czasu się nad tym zastanawiać , widząc jak tarcza Księżyca z nocy na noc zmniejsza się , do czasu aż w końcu nadejdzie ta upragniona . Dniem tym okazał się być trzydziesty października roku 1897 , data , której nigdy nie dane będzie mi wyrzucić ze swojej głowy . Od samego świtu czuć było napięcie w powietrzu . W trakcie nocy przed , dręczyły mnie niejasne koszmary , będące na tyle dziwnymi , że nie byłem w stanie wyciągnąć z nich niczego , co słowa potrafiłyby opisać .
Obudziwszy się i spojrzawszy przez okno , dostrzegłem sylwetkę czarnego kocura , stojącego zaraz za nim , zaskoczyło mnie to , bo pomimo stałego bycia nawiedzanym przez nie , nigdy jeszcze nie pojawiło się przed moimi oczami zaledwie jedno zwierzę , również nigdy nie udało ujrzeć mi się tak wcześnie , zawsze pojawiały się w losowych momentach dnia , jednak nigdy o samym poranku . Dało mi to do myślenia , że to może być ten dzień , kłamstwem by było stwierdzenie , że nie wyczekiwany .
Po zjedzeniu naprędce śniadania wyszedłem z domu , odwiedzić resztę , zawsze to ja wstaję najpóźniej , więc byłem pewny , że ich zastanę , nie pomyliłem się . Pan Aiton czyścił strzelbę na tarasie przed swoim domkiem , a obok niego