“ Bo mię mat ka moja miła Na sło wi ka uro dzi ła, A ja wziąw szy taki głos, Ze sło wi ka je stem kos …”
Czemu jednak wspomniałam o jej niespełnionym marzeniu? Tak naprawdę Juliusz odziedziczył talent do pisania po matce, która pragnęła również rozwoju syna w kierunku muzycznym. Sam Juliusz napisał w jednym ze swoich wierszy:
“ Bo mię mat ka moja miła Na sło wi ka uro dzi ła, A ja wziąw szy taki głos, Ze sło wi ka je stem kos …”
Mówiąc o tej niezwykłej kobiecie i jej zainteresowaniu poezją nie wolno pominąć faktu, iż mieszkając wraz z rodziną w Wilnie w domu przy ul. Zamkowej otworzyła salon literacki, w którym przyjmowali uzdolnionych poetów z okolicy. W 1822 roku za pośrednictwem Antoniego Edwarda Odyńca zaproszono również Adama Mickiewicza, świeżo ogarniętego sławą przez niedługo wcześniej wydane „ Ballady i romanse”( które- nawiasem mówiąc- uznaje się za pierwszy zalążek okresu romantyzmu w Polsce). Wtedy to trzynastoletni Juliusz po raz pierwszy zobaczył starszego o 11 lat Mickiewicza i pokazał mu swoje pierwsze próby literackie.
Była to kobieta pełna odwagi i miłości, a zarazem rozpaczy i bezsilności. Stanowiła dla Juliusza wielką inspirację, a także punkt odniesienia w twórczości. Gdyby nie ona, prawdopodobnie wieszcz nigdy nie poznałby się na swoim talencie ani nie poznał innych osobistości z branży.