obozu. Bo nasze dzieci, te, które zostały wyzwolone w Oświęcimiu, one zostały wywiezione do Krakowa, leczone tam i stamtąd dopiero po kilku miesiącach mogły w miarę odszukiwania przez rodziny wrócić do normalnego życia.
Bardzo mało nas już jest. Jest w tej chwili na tej sali dosłownie kilka osób, kilkoro tamtych dzieci, które pamiętam, z którymi najpierw byłem na FKL-u, w obozie kobiecym, przez jeden dzień, a potem w obozie męskim. Spotykamy się nadal, mówimy o naszej przeszłości obozowej. To są dla nas tragiczne wspomnienia. Każde takie wspomnienie to jest wyrywanie z siebie tych okropnych przeżyć, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy o tym mówić. Żeby zachować pamięć o tym, co tutaj się działo, o tym, do czego totalitaryzm może doprowadzić w swoich zapędach.