Memoria [PL] Nr 38 (11/2020) | Page 12

idea wolności wyrazu artystycznego naprawdę wiele wybacza i wiele potrafi obronić. Autor tego, co nazywamy literaturą piękną (w przeciwieństwie do piśmiennictwa naukowego i literatury faktu) oczywiście nie jest zobowiązany do posiadania takiej wiedzy i kompetencji warsztatowych, jakie są niezbędne w tworzeniu tekstów o pierwszorzędnym znaczeniu merytorycznym. Czym innym jest jednak proponowanie czytelnikowi powieści fikcyjnej, a czym innym przekonywanie, że owa fikcja została udokumentowana i zweryfikowana faktograficznie, gdy w istocie tak nie jest.

Dotychczasowe rozważania skupiały się na treści, formie i jakości omawianych tu publikacji. Dokonując oceny zjawiska narastania tej swoistej „mody na Auschwitz” w literaturze masowej, warto również (a może przede wszystkim) spojrzeć krytycznym okiem na skutki ich oddziaływania na odbiorcę masowego i zastanowić się, jakie mogą być konsekwencje popularyzowania tego typu literatury, szczególnie na płaszczyźnie pamięci i edukacji o Auschwitz.

KL Auschwitz został w wymienionych powieściach przedstawiony w sposób skrajne uproszczony i zafałszowany. Książki te nie tylko ni wyjaśniają rozmaitych zjawisk obozowych, ale wręcz utrwalają błędne klisze myślenia i powielają stereotypy na temat realiów życia więźniów. Unifikują zjawiska, które w istocie miały różnorodny charakter. Przykładem może być powielanie szablonowego wyobrażenia przybycia do obozu – masowy transport wagonami bydlęcymi, ich otwarcie na rampie, oddzielenie mężczyzn od kobiet, selekcja nowoprzybyłych, odbieranie dzieci matkom, następnie rejestracja przyjętych do obozu i skierowanie do komór gazowych tych, którzy zostali uznani za niezdolnych do pracy.

Tymczasem więźniowie polityczni kierowani do nie podlegali selekcji wstępnej. Wybiórkę osób niezdolnych do pracy stosowano wyłącznie wobec Żydów przywiezionych transportami kierowanymi do Auschwitz przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Nie było regułą, że na rampie podczas przyjęcia panował chaos a esesmani stosowali ślepą, brutalną przemoc wobec nowoprzybyłych. Owszem, zachowanie takie było częste podczas przyjęcia transportów więźniów politycznych, których starano się od pierwszych chwil zastraszyć i zmusić do uległości. Wobec Żydów przywiezionych na zagładę starano się jednak, na ile było to możliwe, stosować bardziej subtelne techniki manipulacji, oparte przede wszystkim na misternej sieci oszustw. Esesmanom zależało na tym, aby przyjęcie transportu i przejście do komór gazowych odbywało się jak najsprawniej, raczej starano się nie wzbudzać w tłumie paniki i oporu. Z tego powodu unikano odbierania matkom dzieci słusznie sądząc, że wywoła to ich sprzeciw i niepotrzebne zamieszanie. Przypadki stosowania przemocy niewątpliwie mogły się zdarzyć, nie stanowiły jednak reguły i nie przybierały takich rozmiarów, jak zostało to opisane w omawianych powieściach. Dla edukacji i zrozumienia wydarzeń w Auschwitz to rozróżnienie jest ważne.

We współczesnej literaturze popularnej unifikacji ulega całościowy obraz realiów życia więźniów tak, jak gdyby przez lata istnienia KL Auschwitz nic się w nim w tej mierze nie zmieniało. Tymczasem zarówno wygląd obozu, jak i warunki sanitarne i społeczne w nim panujące, w tym także sposób traktowania osadzonych, ulegały zmianie. Wynajem więźniów jako siły roboczej na rzecz zakładów przemysłowych zmuszał do zadbania o ich zdolność do pracy. Z tego powodu na przykład z czasem ograniczano samowolne akty przemocy wobec osadzonych i zezwolono na przesyłanie im paczek żywnościowych, które poprawiły sytuację aprowizacyjną przynajmniej części z nich. Natomiast wychodzenie do pracy poza obóz i kontakt więźniów z pracownikami cywilnymi wymuszał poprawę sytuacji sanitarnej w celu