o rzetelnej pracy, jaką włożył on w przygotowanie tekstu – wykaz publikacji i źródeł, z którymi się zapoznał, miejsc, które odwiedził i instytucji, z którymi się kontaktował. Wszystko to utwierdza czytelnika w błędnym przekonaniu, że oto ma do czynienia z książką, z której dowie się czegoś interesującego na temat Auschwitz, dzięki której pozna obozowe losy konkretnego człowieka.
Jeżeli jednak autorzy zadają sobie trud poznania historii, to dlaczego ich praca (np. wysłuchanie relacji świadka, kwerenda w archiwum, czasem też zapoznanie się z literaturą przedmiotową) okazała się niewystarczająca dla stworzenia dobrych, wartościowych merytorycznie tekstów? Zapewne powodów jest wiele, szczególnie jednak dwa wydają się być dominujące. Pierwszym jest brak szeroko rozumianego przygotowania warsztatowego do pracy z materiałem wspomnieniowym, czego efektem jest nadmierne zaufanie do pamięci świadka i brak krytycznej analizy źródeł o charakterze relacyjnym. Samo wysłuchanie i nawet najwierniejsze spisanie historii byłego więźnia nie jest jeszcze gwarantem stworzenia tekstu rzetelnego faktograficznie. Konieczne jest jeszcze co najmniej zweryfikowanie jej w świetle innych dostępnych źródeł i opracowań. Także dokumenty archiwalne wymagają wczytania się i krytycznego spojrzenia na ich treść. Tymczasem w niektórych przypadkach można mieć wątpliwości, czy autorzy w ogóle podjęli trud zapoznania się z nimi – zwłaszcza tam, gdzie na przykład dane wynikające z map i szkiców przeczą tekstowi powieści. Nina Majewska-Brown zamieściła w swojej książce kopię instrukcji pisania listu obozowego. Dołączone do niej tłumaczenie już na pierwszy rzut oka jest niepoprawne (sześciu punktom instrukcji z kopii dokumentu odpowiada siedem punktów w tłumaczeniu). Autorka nie tylko nie przetłumaczyła zamieszczonego dokumentu (być może bezrefleksyjnie wkleiła pierwsze znalezione gdzieś tłumaczenie), ale też nie dociekała, z czego wynika ta rozbieżność.
Drugim powodem, dla którego wymienione książki nie mogą być traktowane jako rzetelna literatura obozowa, są wspomniane już braki w wiedzy historycznej ich autorów, których wypełnienie wymaga ogromnego nakładu czasu i zaangażowania. Problematyka KL Auschwitz jest tak szeroka, jak złożone i wielowymiarowe były jego realia. W przeciwieństwie do opowiadania, które może odnosić się jedynie do niewielkiego fragmentu rzeczywistości, powieść zahacza o wszelakie jej konteksty i wymiary: społeczny, historyczny, instytucjonalny, biurokratyczny, emocjonalny, organizacyjny. Tworząc powieść aspirującą do autentyzmu, opartą na konkretnej mikrohistorii (która z oczywistych względów dostępna jest jedynie fragmentarycznie), autor musi uzupełnić luki w narracji źródłowej elementami zmyślonymi, te jednak, jeśli mają być wiarygodne, muszą bazować na bardzo szerokiej i pogłębionej znajomości tematu. Nie można z pozycji znawcy opowiadać w sposób wyczerpujący historii, której się tak naprawdę nie zna, a tego właśnie próbują dokonać autorzy współczesnych powieści.
Wraca tutaj pytanie, które pojawiło się wcześniej: czy można tworzyć fikcję literacką osadzoną w realiach KL Auschwitz? Odpowiedź musi brzmieć oczywiście: tak. Sztuka rządzi się swoimi prawami i jak pokazuje doświadczenie,