Memoria [PL] Nr 38 (11/2020) | Page 7

koncentracyjnego, stanowili sami ocaleli. Choć pamiętniki byłych więźniów stanowiły wrażliwą na niedoskonałość percepcji, pamięci i interpretacji, subiektywną reprezentację Auschwitz w literaturze, to jednak za wiarygodnością autorów przemawiał autorytet ich osobistego doświadczenia.

Kolejne pokolenia czytelników przyzwyczaiły się traktować publikacje z „Auschwitz” w tytule jako wiarygodne źródła wiedzy, a ich autorów obdarzać spontanicznym zaufaniem.

Pojawia się tutaj pytanie, czy w takim razie pisanie fikcyjnych powieści historycznych na temat Auschwitz jest czymś nieodpowiednim? Z pewnością nie. Zależy wręcz zakładać, że im większy dystans czasowy dzieli nas od tamtych dramatycznych wydarzeń i co za tym idzie, im mniej ludzi łączy bezpośrednia, emocjonalna więź z tamtym miejscem, tym częściej i odważniej można będzie wykorzystywać doświadczenie KL Auschwitz jako inspirację w twórczości literackiej. Problemem wymienionych wcześniej publikacji nie jest samo osadzenie akcji w realiach obozu, ale sposób prezentowania w nich rzeczywistości oraz forma, jaką tym książkom nadano. Ich najbardziej charakterystyczną cechą, a jednocześnie największą przewiną jest stwarzanie pozorów naukowości i mocnego osadzenia w źródłach historycznych, podczas gdy w istocie są to książki nieprofesjonalne o charakterze popularnym. Z tego powodu można powiedzieć, że publikacje te wpisują się w nowopowstający nurt literatury quasi-historycznej, a właściwie quasi-obozowej.

Tym, co w największym stopniu dowodzi braku fachowości omawianych tu publikacji, są zawarte w nich bardzo liczne błędy faktograficzne. Brak wiedzy o funkcjonowaniu obozu, o jego organizacji wewnętrznej oraz o życiu więźniów i esesmanów autorzy wielokrotnie uzupełniają własnymi domysłami, uproszczeniami bądź powszechnie panującymi stereotypami, które w uważnym czytelniku muszą rodzić poczucie niekonsekwencji bądź niejasności zdarzeń. Można wyróżnić kilka płaszczyzn, które zostały w sposób ewidentny zafałszowane w omawianej literaturze.

We wszystkich wymienionych wcześniej książkach w mniejszym lub większym stopniu

przedstawiona została organizacja przestrzenna obozu i jego wygląd. Ta podstawowa kwestia, bardzo łatwo uchwytna biorąc pod uwagę fakt zachowania w oryginalnym stanie terenów byłego obozu Auschwitz i Birkenau oraz mnogość dokumentów i fotografii dostępnych chociażby w internecie, w powieściach została kompletnie zaniedbana. Autorzy nie rozumieją istoty podziału obozu na poszczególne części i odcinki, nie rozgraniczają różnych jego przestrzeni, a bohaterowie ich książek poruszają się niemal zupełnie swobodnie po całym terenie, wchodzą do rozmaitych pomieszczeń i warsztatów, a nawet przemieszczają się samotnie pomiędzy obozem macierzystym Auschwitz I a oddalonym od niego o niemal 3 kilometry Birkenau, co w rzeczywistości było niemożliwe. W wielu miejscach autorzy błędnie identyfikują bloki i ich przeznaczenie. Na przykład, nawet osławiony bok 11, którego podziemia i dziedziniec były miejscem kaźni tysięcy więźniów politycznych, w dwóch powieściach oznaczany jest mylnie numerem 10. Wyjątkową niezręcznością jest brak wiedzy autorów o umiejscowieniu kluczowych dla fabuły budynków: bloku 24 (w którym mieścił się obozowy dom publiczny; nie znajdował się on po prawej stronie dziedzińca usytuowanego za bramą „Arbeit macht frei” [Kommando Puff, s. 167], ale po lewej stronie przy ulicy obozowej) czy też Kindergarten (w obozie dla Romów) które zajmowało baraki 29 i 31, a nie 27 i 29 [Kołysanka z Auschwitz]. Autor tej ostatniej książki pomylił się także w określeniu ilości bloków znajdujących się w tzw. Zigeunerlager (obozie dla Romów, na odcinku BIIe w Birkenau), mimo iż w aneksie do swojej książki zamieścił poprawny plan obozu wraz z numeracją baraków.