Memoria [PL] Nr. 21 (06/2019) | Page 7

intencje fotografa nie określają znaczenia fotografii, od pewnego momentu obrazy żyją własnym życiem. My – widzowie – chętnie oglądamy i szukamy wyjaśnień w kontekstach, w których żyjemy. Fotografie zaś nic nie wyjaśniają, żyją w różnych interpretacjach i niezależnych od siebie obiegach. Tak jest też z fotografiami z Archiwum. Wielokrotnie publikowane, przedrukowywane, kopiowane i eksponowane oddalały się od intencji Ringelbluma, ich autora, były inaczej odczytywane, zmieniały się ich opisy i znaczenia. Komisja spisująca zdjęcia, do której należeli Nachman Blumental, Laura Eichhorn, Dora Elbirt, H. Smolar i Luba Szochet, w 1946 roku nadała im tytuły i dokonała pierwszych rozpoznań.

zeskanowane i dołączone do kolekcji. Po ponad siedemdziesięciu latach udało się powrócić do tych zdjęć i śladów minionych wydarzeń, na nowo je odczytać i spojrzeć na nie jak na konstelacje obrazów, które mają własny kontekst i estetykę.

Fotograf, czyli kto?

Ważnym tropem w poszukiwaniach fotografa są podpisy lub pieczątki na odbitkach. Kilka z nich jest oznaczone logiem zakładu Foto-Forbert. Było to znane przed wojną atelier prowadzone przez Leo Forberta i Jechiela (Henryka) Bojma. W 1923 roku Henryk Bojm wspólnie z fotografem Leo Forbertem, właścicielem jednego z największych fotograficznych atelier w Warszawie, w którym fotografowało się środowisko filmowe i teatralne, założył żydowską spółkę filmową Leo-Film z siedzibą w atelier fotograficznym Leo Forberta. Wspólnie pracują przy pierwszym filmie jidysz dwudziestolecia międzywojennego – „Ślubowaniu” (1924). W czasie okupacji, mimo śmierci wspólnika, Bojm nie zrezygnował z prowadzenia zakładu. Po zamknięciu getta przeniósł się na ul. Elektoralną 7.

przypisanie ich jakiemuś autorowi, czy jego obecność jest widoczna i jak wpłynął na ten zbiór? Emanuel Ringelblum nie poddawał w wątpliwość obiektywności fotografii, uznawał ją za rejestrację rzeczywistości, a nie medium podlegające uczuciom i interpretacjom. Tym bardziej zagadkowe stają się fotografie niepasujące do reszty, w nieoczywisty sposób wskazujące na fotografa, który dołożył do tych ujęć swoją perspektywę i relacje z ludźmi, których uwiecznił. Zatem pole do odczytania dzieła rozpościera się pomiędzy planowanym przeznaczeniem zdjęć, tymi, którzy je zamawiają, a wrażliwością i intencjami fotografa, jego relacją z fotografowanym a ostatecznie tymi, którzy je oglądają. Same intencje fotografa nie określają znaczenia fotografii, od pewnego momentu obrazy żyją własnym życiem.

Dora Elbirt, H. Smolar i Luba Szochet, w 1946 roku nadała im tytuły i dokonała pierwszych rozpoznań. Z dużym prawdopodobieństwem można wskazać Laurę Eichhornową, której ręką opisana jest na odwrocie jedna z fotografii. Jednak w wielu przypadkach, nie dysponując dodatkowymi informacjami, nie była precyzyjna. Po 1946 roku kolekcja fotografii uległa rozproszeniu. Tym bardziej, dysponując wyłącznie krótkimi opisami, dopasowanie fotografii do tytułu nie jest oczywiste. Po żmudnych poszukiwaniach 6 zdjęć udało się zidentyfikować pomiędzy kopiami zachowanymi w zbiorach Beit Lohamei Hagetaot (Muzeum Bohaterów Gett) w Izraelu, które dzięki pomocy Muzeum zostały ponownie zeskanowane i dołączone do kolekcji .