W styczniu 1945 roku, na rozkaz nazistów, więźniowie Wilhelm Brasse i Bronisław Jureczek spalili pozostałości archiwum fotografii Auschwitz-Birkenau. Wilhelm i Bronisław podjęli próbę zachowania dowodów działania obozowego systemu rejestracji. Wyciągnęli zachowane fotografie z paleniska i zaryglowali drzwi do laboratorium tak, by po ewakuacji obozu nie dostały się do niego niepowołane osoby. Mężczyźni ocalili 38 916 fotografii, które stanowią obecnie archiwalną kolekcję Muzeum.
– Bardzo bym chciała pokolorować wszystkie 38 916 zdjęć, jednak muszę myśleć realistycznie – powiedziała Marina Amaral. – Takie zadanie zajęłoby mi całe lata. Jednak będę bardzo zadowolona, jeśli uda mi się opowiedzieć 200-500 historii.
Przygotowując się do debiutu swojej książki The Color of Time: A New History of the World, 1850-1960 (Kolory Czasu: Nowa historia świata 1850-1960) w sierpniu tego roku, Amaral podkreśla, że „kolory mają moc ożywiania najważniejszych chwil”. Zapytana konkretnie o swój projekt poświęcony Holocaustowi potwierdza, że „kolory sprawiają, że dostrzegamy ich [osób fotografowanych] ludzką naturę, a nie jedynie statystyki”.
Na chwilę obecną jej praca uzyskała więcej pozytywnych niż negatywnych opinii. Jako że z wizualnego punktu widzenia „Twarze Holocaustu” są stworzone do zamieszczenia w Internecie, centralnym miejscem, gdzie trwają starania o ich publikację online są media społecznościowe. Amaral wykorzystała Twitter do publikacji swoich prac i wciąż edukuje swoich obserwatorów na temat historii Auschwitz-Birkenau.
Czasami, lecz rzadko, Amaral opisuje w tweetach swoją frustrację względem tych, którzy “nie rozumieją jej prac” i uważają je za łamiące zasady funkcjonowania społecznego bądź tworzone w pochopny sposób:
- Wyrażam swoje niezadowolenie dopiero, gdy dociera do mnie krytyka wyraźnie oparta na uprzedzeniach. Zadanie, jakiego się podjęłam nie jest proste: poświęcam godziny, dni i tygodnie na pokolorowanie pojedynczego zdjęcia. Każdy z moich projektów poparty jest szczegółowymi badaniami, a ludzie nie doceniają wkładanego przeze mnie wysiłku emocjonalnego i fizycznego. (…) Ja nie staram się zastępować oryginalnych zdjęć, ale tworzę nową perspektywę dla dobrze znanych dokumentów. Jeśli władze obozowe miałyby w tamtych czasach dostęp do bardziej zaawansowanych technologii, wiele zdjęć wykonano by w kolorze. Chcę przedstawić te wydarzenia takimi, jakie były naprawdę, w sposób, w jaki postrzegali je fotografowie”.
Salomon Honig