Publicystyka
gaza imieniem Sunrise sprawiła,
że wszyscy pisarze jak jeden mąż
ruszyli go ratować, byleby wyciskający łzy z oczu akapit opisujący
jego ostatnie pożegnanie z Celestią nie ziścił się…
Niestety, troski dnia codziennego i kłótnie wewnątrz grupy ostatecznie doprowadziły do
przejścia fika w stan śmierci klinicznej, z nigdy nieopublikowanym VIII rozdziałem, który w teorii
był skończony, ale został uznany
przez część twórców za tak źle napisany, że postanowiono napisać
go od nowa. I tak jest on „pisany”
aż do dnia dzisiejszego – grzebiąc
ze sobą nie tylko liczne pomysły
na zakończenie całego opowiadania, ale i na jego kontynuację.
mu się nie podobało, czy zwyczajnie popisać dla rozrywki w lubianym przez siebie uniwersum.
Wyjątkiem nie był również autor tego tekstu, który spłodził dwa
dzieła z gatunku TCB – „Projekt:
Lazarus”, będący próbą stworzenia
mroczniejszego świata, w którym
jednostki są tylko pionkami w rękach lub kopytach polityków oraz
„Czterogodzinki”, czyli cykl krótszych opowiadań o Biurach o tematyce od satyry na fandom TCB
(„Pomyłka”), prywatnych przemyśleń („Gorycz”) do prostych
komedyjek lub crossoverów, na
przykład wrzucających elementy
Biur do „Opowieści wigilijnej” lub
czegoś w rodzaju „Seksmisji”.
W tym płodnym dla TCB okresie pojawił się również kolejny fik
Thara, „Semper fidelis”, traktujący
o Ponifikacji dla Odnowy Ziemi
– organizacji terrorystycznej zajmującej się siłowym zmienianiem
ludzi w kuce „dla ich własnego
dobra”. Był to oczywiście kolejny
sukces tego autora, z co najmniej
jednym bardzo ciekawym twistem
fabularnym, rozwijając do tego
Opowiadanie spełniło jednak swoje zadanie jako kolejny
krok w stronę popularyzacji TCB.
Od tamtej pory doszło do wysypu dzieł o Biurach, z czego spora
część była autorstwa pisarzy „Pracy wspólnej” albo jej fanów. Na
pewno trzeba wspomnieć projekty tłumaczeń „Not Alone” Crusiera
czy „The humanification bureau”
i fików Chatoyance od Ureusa. Polacy jednak nie gęsi i swoje fanfiki,
poza Tharowymi, też mają!
Spora część polskich opowiadań TCB podzieliła los „Pracy wspólnej” i nie doczekała się
nigdy zakończenia, jak choćby
„W drodze do szczęścia” lub „Azyl”
MaxyBlacka (to drugie, swoją drogą, było niekanonicznym dodatkiem do „Pracy wspólnej”), „Long,
long way from home” autorstwa
Giny’ego (cóż za zaskoczenie –
również jednego z autorów wyżej
wymieni