Publicystyka
gielskim fandomie miała miejsce
próba napisania przez kilku słynniejszych pisarzy (w tym między
innymi Chatoyance) wspólnego
fika. Zainspirowany tym Thar zaproponował spróbowanie czegoś
takiego w polskich warunkach,
osadzonego w świecie, w którym
Celestia wysyła kilku wybrańcom
eliksiry ponifikacyjne. Każda osoba, która ma choćby niewielkie
pojęcie o polskich Biurach Adaptacyjnych, powinna od razu skojarzyć, co z tego wynikło – „Biura
Adaptacyjne – Praca wspólna”. Jeden z autorów, MaxyBlack, napisał
na forum: „Opowiadanie nawet się
jeszcze nie rozwinęło, a już ma ponad 20 stron… Czuję, że tworzymy
coś wielkiego i zapraszam innych
miłośników świata TCB do przyłączenia się„ – i miał sporo racji.
równania, uzbrojoną po zęby dywizją pancerną dowodzoną przez
geniusza wojny na skalę Aleksandra Macedońskiego, Pattona
czy Rommla. Dość powiedzieć, że
w ciągu kilku dni od pojawienia się
na FGE 19 kwietnia 2012 uzyskało
około stu komentarzy, ostatecznie zatrzymując się na liczbie 126
wypowiedzi. Uruchomiło to istną
lawinę. Będąc chyba najlepszym
i najsłynniejszym polskim fikiem
z tego gatunku, do tego wprowadzającym do polskiego fandomu świeżą tematykę, gwałtownie
przyczyniło się do wzrostu popularności Biur. Pod każdym względem biło „Świt” na głowę, od
szczegółowości świata przez liczbę stron, jakość narracji czy fabułę po głębię przemyśleń. Główny
bohater, Tomek, był przeciętnym
człowiekiem w nieprzeciętnym
30
świecie, mającym swoje wady i zalety oraz mniej lub bardziej prawdopodobne przygody. W efekcie
otrzymaliśmy bardzo dobre opowiadanie, można by rzec, obyczajowe, slice of life, okraszone sporą
dawką humoru i typowej dla TCB
filozofii, traktującej o transhumanizmie, sensie życia, wyboru i tym
podobnych rzeczach. Te ostatnie
kwestie szczególnie mocno rozwijało zakończenie, które – w momencie największej popularności
fika – było długo analizowane
w komentarzach pod opowiadaniem, a którego prawdziwego
znaczenia się już chyba nie dowiemy. No, chyba że Thar uraczy nas
kolejną częścią swojego dzieła…
W tym samym czasie w temacie na MLPPolska kuto żelazo póki
gorące. Mniej więcej wtedy w an-
To było nie tyle opowiadanie, co bardzo rozbudowany role-play, w którym każdy z pisarzy
(w szczytowym momencie było
ich aż dziesięciu – swoją drogą,
nie polecam pracy w takiej dużej
grupie) wcielał się w postać opartą
o samego siebie i odgrywał swoje własne zachowania w świecie,
w którym nagle kilku wybrańcom
zostaje zaoferowana możliwość
zamiany gatunku, połączona z ratowaniem dwóch światów przed
nieuchronną zagładą! Było dramatycznie, było zabawnie, było…
świetnie. Jako jeden z autorów
tego opowiadania będę do końca
życia wspominał okres pisania go
jako jeden z najlepszych w całym
moim czasie bycia bronym. Wiele
osób kłóciło się o to, czy ponifikacja jednego z bohaterów była
dobra czy zła, czarny charakter
o pseudonimie Stone umiał kilku
osobom popsuć dobry humor,
niekanoniczna scena śmierci pe-