Sweet Apple Capers
Autor: The RPGenius
[Comedy], [Random]
Pinkamena Diane Pie w fanfiku o tagu [random]? Samo to powinno
dawać już jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czego można się spodziewać. Mianowicie: wszystkiego.
aTOM
P
unkt wyjścia opowiadania
jest niezwykle prosty: oto
Pinkie Pie naszła ochota
na pyszny strudel z jabłkami.
Jednakże jej plan napotyka na
przeszkodę w postaci braku najważniejszego składnika. Wyrusza
więc ona na farmę Applejack –
tylko po to, aby odkryć, że pomarańczowa klacz wyjechała
z miasteczka, zaś opiekę nad sadem powierzyła swej wiernej
psinie, Winonie. Ta zaś nie ma
najmniejszego zamiaru pozwolić
napędzanej struclowym głodem
klaczy dobrać się do soczystych,
czerwonych owoców.
Cała reszta fika to wykorzystywanie przez Pinkie coraz to
nowszych (i bardziej zwariowanych) pomysłów na przechytrzenie Winony. I wbrew pozorom
taki schemat wcale nie jest nudny! Największa siła opowiadania
leży w klasycznych gagach –
i mam tu na myśli prawdziwe
klasyki pokroju szaleńczych pościgów kojota za strusiem czy
polowań Elmera na królika Bug-
10
sa. Czytając, naprawdę czekałem
tylko na moment, w którym Pinkie wychyliłaby się zza krzaka,
rzucając tekstem typu: „Bądźcie
bałdzo, bałdzo cicho. Poluję na
jabułka, hehehehe”. Poziom humoru podsumuję krótko – już od
dawna tak nie tarzałem się ze
śmiechu w trakcie jakiejś lektury.
Śmiem twierdzić, że tutaj nie ma
zdania, po którym nie można by
się chociaż uśmiechnąć.
Choć lwią część opowiadania
stanowi walka Pinkie i Winony,
przez ich konflikt przewija się też
spora ilość postaci pobocznych,
niekoniecznie kucyków. I tak Pinkie angażuje w swój bój choćby
małego aligatora czy pewnego
wrednego królika, oczywiście
z okrutnym dla naszych przemęczonych śmiechem przepon
skutkiem. Wisienką na torcie jest
ostatnia scena, która doskonale
wykorzystuje pewien typowy dla
serialu motyw, przerabiając go
na różowo, oczywiście.
Język, którym napisany jest
fanfik, określiłbym jako średniozaawansowany, głównie ze względu
na opisy, w któych autor co jakiś
czas raczy nas nieco bardziej skomplikowanym słownictwem. Podobno ktoś tam gdzieś tam
myśli już nad tłumaczeniem, ale
póki co jest to oddalona o jedenaście i pół tysiąca słów przyszłość.
Podsumowując – to opowiadanie jest komedią, którą można
podawać za wzór tego, jak pisać
„randomowe” teksty. Z kompletnie niezrozumiałych dla mnie
przyczyn została ona jednak zapomniana i zagrzebana pod stosem milionów innych opowiadań.
Tym bardziej namawiam, aby się
z nią zapoznać. Czytając, lepiej
jednak robić to, od razu siedząc
na podłodze, bo powiedzenie
„spaść z krzesła ze śmiechu” jest
w przypadku tego tekstu niewiarygodnie trafne.