MANEzette #1 1\2013 | Page 33

Castle mane-ia Czyli o  nawrocie wiary do manii oglądania Irwin von Cretinnowitz D o Castle mane-ia, trzeciego odcinka czwartego sezonu, podchodziłem z  bardzo mieszanymi uczuciami premierowy start według mnie ratowały tylko momenty, a  fabularnie był bardzo, bardzo słaby. Strachem o  los i  inwencję twórców serialu (w  tym twórcy fabuły tego odcinka - Josha Harbera) napawały mnie odgrzewane fabularne kotlety, które co prawda bawiły, ale mogły być niepokojącym zwiastunem degeneracji. Po dwukrotnym obejrzeniu Castle-mane-i  (raz wyciek odcinka i  drugi raz, już po premierze w  HD) mogę stwierdzić z  ręką na sercu, że jeśli ktokolwiek miał posępne wizje upadku naszej ulubionej serii, to odcinek w  pełni je rozwiał, nie zostawiając cienia wątpliwości. Fabuła jest niesamowicie prosta i  łatwa w  konstrukcji, jednak, tak jak dawniej, to stanowi jej siłę. Oto Twilight, będąca jak za starych, dobrych czasów molem książkowym, w  poszukiwaniu od- 33 powiedzi na to, czym jest tajemnicza skrzynka w  Drzewie Harmonii, za radą Celestii udaje się do na wpół zrujnowanego Zamku Sióstr (gdzie oczywiście zalega w  bibliotece do końca odcinka, jak gdyby dało się za pomocą wymyślnych tortur oraz przypadkowych narzędzi zamykać tajemnice między stronicami książek). Rainbow wraz z  Applejack starają się o  tytuł najodważniejszego kucyka. Gdy jury w  postaci Pinkie okazuje się odrobinkę zbyt losowe, wybierają na próbę odwagi wspomniany zamek. Rarity z  pomocą Fluttershy zabawia się w  połączenie złomiarza i  Indiany Jonesa, rabując starożytne sztandardy z  warowni dwóch sióstr. Pinkie… “you are so random, Pinkie Pie!”. Stukot końskich kopyt rozbrzmiewa pomiędzy starymi murami, a  szlaki przyjaciółek krzyżują się w  zabawny, przewrotny sposób, doprowadzając do