MANEzette #1 1\2013 | Página 31

brze jest poznać punkt widzenia Celestii, poczuć, że i  ona jest postacią z  krwi i  kości (czy z  czego tam są zbudowane alicorny). Będąc w  temacie, warto byłoby scharakteryzować całkowity udział Księżniczki Dnia w  obu odcinkach. Do tej pory Celestia albo nie angażowała się bezpośrednio w  wielkie wydarzenia przedstawione w  serialu, albo robiła to… dość nieudolnie (patrz: „Canterlot Wedding”/„Ślub w  Canterlocie”). Co prawda podawano nam informacje o  tym, jak pokonywała różne zagrożenia w  przeszłości (Nightmare Moon, Discorda czy Sombrę), ale były one na tyle mgliste, że tak naprawdę nie wynikało z  nich zbyt wiele. Teraz jednak dostajemy wgląd do minionych zdarzeń. Widzimy Celestię asertywną, bojową, gotową do poświęceń. Widzimy prawdziwą księżniczkę. Wracając do fabuły… Podoba mi się także jakikolwiek udział straży królewskiej w  przedstawionym wątku. Może i  jej przedstawiciele nie odegrali najważniejszej roli, ale przynajmniej pokazano, że są w  stanie samodzielnie myśleć. Co do Twilight wydającej rozkazy – jestem jak najbardziej na tak. Przecież zawsze była dobra w  zarządzaniu. Teraz jedynie zmieniła się skala. Po usłyszeniu o  zniknięciu królewskich sióstr Twilight otrzymuje kolejne szokujące wieści. W  efekcie bezzwłocznie udaje się do atakowanego Ponyville, gdzie ponownie spotyka się z  przyjaciółkami. Za pomocą Klejnotów Harmonii przyzywają 31 domniemanego sprawcę całego zamieszania: Discorda. Pan Chaosu błyskawicznie wysuwa się na pierwszy plan, chciwie zagarniając dla siebie czas antenowy i  serca fanów. Mimo resocjalizacji, jakiej został poddany, wciąż zachowuje się jak zazwyczaj, zaskakując i  śmiesząc swoją randomowością. Panujące wokół szaleństwo najwyraźniej sprawia mu radość, więc stara się je maksymalnie wykorzystać. Nie udziela klaczom żadnego wyjaśnienia, choć doskonale zna naturę problemu trapiącego Ponyville. Wydawać by się mogło, że czym więcej Discorda, tym odcinek jest lepszy, prawda? Cóż, niekoniecznie, bo choć sam draconequus jest bardzo lubiany w  fandomie, to w  „Princess Twilight Sparkle” poświęcono mu nieco zbyt dużo uwagi. Tutaj pojawia się jeden z  największych problemów odcinka. Próbuje przekazać nam zbyt dużo informacji w  zbyt krótkim czasie. Wszystkie wątki zostają podomykane, ale pojawia się lekkie uczucie niedosytu. Mamy kiepskie próby latania Twilight, domniemaną inwazję lasu Everfree, Discorda w  swoim żywiole, kilka wizji minionych wydarzeń, poszukiwania źródła problemów, mały zgrzyt pomiędzy przyjaciółkami i  tajemniczą szkatułkę. A  w  tle Święto Letniego Słońca. Szczególnie skrócona wydawała mi się scena buntu Luny. Emocje towarzyszące Pani Nocy ograniczyły się do „jestem zazdrosna, więc pozbędę się siostry i  zacznę sama rządzić”. Nie oczekuję po s