Magazyn Życie Handlowe 03 2017 | Page 23

LUBELSKIE
owany jest sklep. Na przykład na nowe osiedle często wprowadzają się małżeństwa z małymi dziećmi, więc wybór produktów powinien ograniczać się do tych ze średniej półki. A może zaproponować większy asortyment właśnie dla dzieci? – mówi.
Od hipermarketów trzeba się pięknie różnić
Pani Alicja prowadzi sklep spożywczy przy ul. Relaksowej w Lublinie. Gdy pojawiła się Biedronka, przeprowadziła u siebie mały remont, żeby wnętrze jej sklepu stało się bardziej przyjazne dla klientów. – Nasz sklep ma kilka szerokich alejek, nad którymi wiszą etykiety opisujące, co gdzie się znajduje. Dzięki temu klient łatwo znajdzie interesujący go produkt. Kiedy musi długo czegoś szukać,
niecierpliwi się i może zrezygnować z zakupu.
Marcin Młyniec postawił na produkt. Szybko zrozumiał, że ceną nie da rady konkurować z marketami. Postanowił dotrzeć do klientów, którzy za lepszą jakość zechcą zapłacić nieco więcej. – Naszych produktów nie pakujemy próżniowo w odróżnieniu od tych w folii z hipermarketów, do których nie dochodzi powietrze. Produkujemy w systemie tygodniowym – we wtorki przychodzi mięso. Sprzedajemy je przez dwa, trzy dni, a resztę peklujemy. Nie magazynujemy jedzenia, a termin ważności naszych wędlin wynosi około dwóch tygodni – mówi Młyniec.
Z ust do ust
W przypadku małych sklepików dostępne formy promocji to internet lub reklama bezpośrednia
, czyli ulotki i ogłoszenia. Najskuteczniejszy jest jednak – co podkreślają lubelscy sklepikarze – marketing szeptany. Zadowolony klient przekaże pozytywne opinie o firmie jednej osobie,
Anna Żywicka na tle swojego zieleniaka przy ul. 1 Maja w Poniatowej.
a niezadowolony powie o tym aż dziesięciu potencjalnym klientom.
– Dlatego trzeba bardzo dbać o kontakt z klientem, uśmiechać się, mówić „ dzień dobry” i pokazywać, że się klienta dostrzega. Nie można na nikogo burczeć – zaznacza pani Jola.
Pan Marcin, żeby promować wyroby ze swojej masarni, nie tylko przygotowuje nową stronę WWW, ale zamierza je też sprzedawać poza swoją drewnianą budką: – Już jeździmy na targ do Chodla, dajemy trochę wędlin do sklepów w pobliskich miejscowościach i chcemy też wejść na sobotni poniatowski targ. To duże wyzwanie logistyczne, bo musimy wziąć ze sobą ladę, wagę, kasę fiskalną. Ale je podejmiemy.
AGNIESZKA SZWAJGIER
REKLAMA
marzec 2017 Życie Handlowe
23