LUBELSKIE |
||||
owany jest sklep. Na przykład na nowe osiedle często wprowadzają się małżeństwa z małymi dziećmi, więc wybór produktów powinien ograniczać się do tych ze średniej półki. A może zaproponować większy asortyment właśnie dla dzieci? – mówi.
Od hipermarketów trzeba się pięknie różnić
Pani Alicja prowadzi sklep spożywczy przy ul. Relaksowej w Lublinie. Gdy pojawiła się Biedronka, przeprowadziła u siebie mały remont, żeby wnętrze jej sklepu stało się bardziej przyjazne dla klientów. – Nasz sklep ma kilka szerokich alejek, nad którymi wiszą etykiety opisujące, co gdzie się znajduje. Dzięki temu klient łatwo znajdzie interesujący go produkt. Kiedy musi długo czegoś szukać,
|
niecierpliwi się i może zrezygnować z zakupu.
Marcin Młyniec postawił na produkt. Szybko zrozumiał, że ceną nie da rady konkurować z marketami. Postanowił dotrzeć do klientów, którzy za lepszą jakość zechcą zapłacić nieco więcej. – Naszych produktów nie pakujemy próżniowo w odróżnieniu od tych w folii z hipermarketów, do których nie dochodzi powietrze. Produkujemy w systemie tygodniowym – we wtorki przychodzi mięso. Sprzedajemy je przez dwa, trzy dni, a resztę peklujemy. Nie magazynujemy jedzenia, a termin ważności naszych wędlin wynosi około dwóch tygodni – mówi Młyniec.
Z ust do ust
W przypadku małych sklepików dostępne formy promocji to internet lub reklama bezpośrednia
|
, czyli ulotki i ogłoszenia. Najskuteczniejszy jest jednak – co podkreślają lubelscy sklepikarze – marketing szeptany. Zadowolony klient przekaże pozytywne opinie o firmie jednej osobie, |
Anna Żywicka na tle swojego zieleniaka przy ul. 1 Maja w Poniatowej. |
a niezadowolony powie o tym aż dziesięciu potencjalnym klientom.
– Dlatego trzeba bardzo dbać o kontakt z klientem, uśmiechać się, mówić „ dzień dobry” i pokazywać, że się klienta dostrzega. Nie można na nikogo burczeć – zaznacza pani Jola.
Pan Marcin, żeby promować wyroby ze swojej masarni, nie tylko przygotowuje nową stronę WWW, ale zamierza je też sprzedawać poza swoją drewnianą budką: – Już jeździmy na targ do Chodla, dajemy trochę wędlin do sklepów w pobliskich miejscowościach i chcemy też wejść na sobotni poniatowski targ. To duże wyzwanie logistyczne, bo musimy wziąć ze sobą ladę, wagę, kasę fiskalną. Ale je podejmiemy.
AGNIESZKA SZWAJGIER
|
REKLAMA |