Lego ergo sum 2nd 2018/2019(clone) | Page 29

się przyjrzałam, zdałam sobie sprawę, że były… dziećmi. Nie takimi normalnymi dziećmi, ale nadal dziećmi. Chłopcy, nie czekając na mnie, zaczęli wyciągać z worków paczki ze słodyczami i drobnymi upominkami, wręczając po kolei każdemu — mniejszemu czy większemu — brzdącowi do rąk. Nigdy nie widziałam, jak ktoś tak cieszył się siatki z kilkoma czekoladkami, batonikami czy cukierkami. Ten widok był… niezwykły.

— Będziesz tak stała, czy może nam pomożesz? — zapytał Łukasz.

Ocknęłam się z zamyślenia i zakłopotana podeszłam do Michała. Wyciągnęłam z trzymanego przez niego worka kilka paczek, po czym zdenerwowanym krokiem ruszyłam w stronę dzieci, które z podekscytowaniem wpatrywały się we mnie. Na mojej twarzy zagościł (naprawdę u mnie rzadki) szczery i szeroki uśmiech. Ogarnęła mnie radość, kiedy wręczyłam prezent dziewczynce, a ona wstała i przytuliła mnie. Nie spodziewałam się takiego gestu, ale szczęśliwa odwzajemniłam uścisk. Potem przyszła kolej na następne osoby. Radosnym krokiem, co jakiś moment podskakując, ofiarowałam innym dzieciom paczki, a one szczęśliwe je przyjmowały. Mój zapał jednak opadł, gdy dotarłam do chłopczyka, siedzącego na kolanach swojego taty. Na jego twarzy wcale nie malowało się szczęście. Pod jego pustymi, szarymi, zmęczonymi oczami widniały ciemne wory. Był blady jak ściana, a jego ręce i nogi przypominały patyki. Niepewnie podeszłam w stronę blondyna. Wsadziłam w te malutkie rączki paczkę, po czym zestresowana całą sytuacją, cofnęłam się. Spojrzałam ostatni raz na niego ze współczuciem, po czym podążyłam w stronę Michała.

— Mich…