Kill The Fez! October 2015 | Page 24

Proza będzie się debata, na której ważyć się będą losy moich warzyw. Czwartek, Dzień Drogi Pamiętniku, pakt. Zawarłem z nimi pakt. Mogą zostać w ogrodzie, ale nie wolno im wkraczać na teren grządek. Ta strefa jest absolutnie zakazana dla mszyc. Nie mają gdzie pójść, a ogród taki duży. Niech sobie siedzą pod jeżyną. Obie­ cały, że będą grzeczne, pod jednym warunkiem. Spełniłem warunek i od razu tego pożałowałem. Teraz cała tra­ wa lepi się od musztardy. Ani przejść, ani zjeść. Mszyce to dzikusy. Dla nich to świetna zabawa, cały dzień jeździły na łyżwach. Po tej musztardzie, bo śnieg spadł w poniedziałek, a gdy się na moment odwróciłem, to już go nie było. Może to jego szukał Szpadelko? Nadal ani śladu parzystokopytnych. Nadal brak sensu w mojej powieści. Dwana­ ście, jeden, trzydzieści cztery. Dziś nie pisałem. Cały dzień szorowałem mo­ kas