Kill The Fez! October 2015 | Page 21

Proza ilustracja: korytek Kolejny dzień, słońce świeci i mi tu cał­ kiem wy­ godnie. Żadnych ptaków, roba­ ków, grzy­bów i co najważniejsze – ludzi! Mogę sobie pokontemplować, jak to mam w zwyczaju czynić każdego dnia. W końcu nie rozerwę się od tego! (śmiech) Hmmm… Witaj, panie chrząszczu! Jak Ci mija dzień? Ciekawe jaka będzie pogoda – czy utrzyma się dłuższy czas? Taka piękna złota jesień, nie sądzisz? Och, spieszysz się? No cóż, ja Ciebie gonić nie będę… Uf, poszedł, jak ja tego chrząszcza nienaw­ idzę, wiecznie tylko z rana bzyczy i bzyczy, jakby nie mógł robić tego ciszej i spoko­ jniej! Ciekawe, co słychać u moich pobra­ tymców… Ach, gla­cjał Odry, co tam się działo! Nostalgia, nie mam co do tego ani cienia wątpliwo­ści. A to dopiero poranek, pewnie do owych wspomnień powrócę jeszcze z kilkanaście razy, chyba że coś się wydarzy… Albo i nie? Lepiej, by nic się nie działo – wtedy będę mieć święty spokój aż do zmroku! Ej, kto to idzie? Słyszę kroki… zbyt wiele kroków. Czemu nagle zrobiło się ciemno – kto zabrał moje kochane słoneczko? Co się dzieje?! Ludzie! Mnie tu nie ma, nikt mnie nie widział, w ogóle nie wiem kim jestem, ale tylko nie pod