Kill The Fez! October 2015 | Page 17

reklama: Adeenah i Betty Nobs Proza nurzył się spod powie­rzchni, z twarzą pokrytą zastygniętą czekola­dową sko­ rupą. Równie nieruchome były twarze jego kolegów. Pułkownik jednak zach­ ował zimną krew i ogłosił, że się nie poddają. Następnych dwóch wskoczyło jednocześnie, a dookoła nich nagle zawrzało i obaj ugotowali się żyw­ cem. Kolejny dostał w głowę stala­ ktytem. Bliźniaków zaatakował gejzer i rozstrzelił na dwie strony. W  końcu, zasalutowawszy ponuro, do czekolady wskoczył najstarszy z podwła­ dnych pułkownika – zdążył przepłynąć połowę drogi, zanim zalała go wiel­ ka fala. Oficer pozostał sam. Pewnie za­szkliłyby mu się oczy na widok tra­ gicznej śmierci tylu dzielnych żołnie­rzy, gdyby nie był twardym mężczyzną. Tymczasem westchnął tylko ciężko, ­zebrał się w sobie i wszedł na naj­ bliższe ciało. O dziwo, słodki żywioł nie próbował go zaatakować. Przeskaku­ jąc z jednej ludzkiej kładki na drugą, dotarł do łodzi. Trochę rozczarowało go, że tak wiele pudełek to czekoladki z nugatem. No cóż – pomyślał – nigdy nie wiadomo, co wyciągniesz z pudełka życia. Płynąc do brzegu, starał się nie potrącać ciał – choć tyle mógł zrobić dla tych biedaków. Kiedy już napełnił ramiona i kieszenie czekoladowymi do­ brami, dumnie acz szybko przemasze­ rował przez całą boską siedzibę. Czym prędzej wypadł na zewnątrz, odszedł pięć kroków, po czym jak ścięty usiadł pod drzewem i zaczął jeść. 17