reklama: Adeenah i Betty Nobs
Proza
nurzył się spod powierzchni, z twarzą
pokrytą zastygniętą czekoladową sko
rupą. Równie nieruchome były twarze
jego kolegów. Pułkownik jednak zach
ował zimną krew i ogłosił, że się nie
poddają. Następnych dwóch wskoczyło
jednocześnie, a dookoła nich nagle
zawrzało i obaj ugotowali się żyw
cem. Kolejny dostał w głowę stala
ktytem. Bliźniaków zaatakował gejzer
i rozstrzelił na dwie strony. W końcu,
zasalutowawszy ponuro, do czekolady
wskoczył najstarszy z podwła
dnych
pułkownika – zdążył przepłynąć
połowę drogi, zanim zalała go wiel
ka fala. Oficer pozostał sam. Pewnie
zaszkliłyby mu się oczy na widok tra
gicznej śmierci tylu dzielnych żołnierzy,
gdyby nie był twardym mężczyzną.
Tymczasem westchnął tylko ciężko,
zebrał się w sobie i wszedł na naj
bliższe ciało. O dziwo, słodki żywioł nie
próbował go zaatakować. Przeskaku
jąc z jednej ludzkiej kładki na drugą,
dotarł do łodzi. Trochę rozczarowało
go, że tak wiele pudełek to czekoladki
z nugatem. No cóż – pomyślał – nigdy
nie wiadomo, co wyciągniesz z pudełka
życia. Płynąc do brzegu, starał się nie
potrącać ciał – choć tyle mógł zrobić
dla tych biedaków. Kiedy już napełnił
ramiona i kieszenie czekoladowymi do
brami, dumnie acz szybko przemasze
rował przez całą boską siedzibę. Czym
prędzej wypadł na zewnątrz, odszedł
pięć kroków, po czym jak ścięty usiadł
pod drzewem i zaczął jeść.
17