Kill The Fez! March 2014 | Page 23

Smokodium ginny358 Niebo na dole, ziemia u góry. Blade punkciki gwiazd, odbite w  ­ zklanej s tafli... Nie, nie tak. Gwiazdy i niebo w wodzie pod szklistą powierzchnią, nie da się ich dotknąć. To w dole, niena­ wane, pod nami, je odbi­ z ja, można je zobaczyć, gdy spo­ jrzy się w  dół tak opowiadała im odwieczność i  zachwyt i tylko jedno nie dawało mu spokoju, gdy słuchał. Gdzie podziały się duchy gwiazd. Nie. Dlaczego ich nie widać, gdy patrzy się w wodę, dlaczego – według słów starej – ukrywają się przed nimi. Nikt nigdy nie patrzył w dół, jeśli nie musiał. To było ich tabu. Nie było kary, nie było nakazu, ale wszyscy wiedzieli. Jeśli nie mu­ sisz, nie patrz. On spojrzał i go zachwyciły. Pomyślał, że... Góra to dół. Nie. Że: jak głęboko tam jest. Jak głęboko musiałby zejść, żeby ich dotknąć, tych malutkich iskierek. I czy tam, w głębinie, one naprawdę są tak małe, jakby pochodziły z wody. Nie pytał i nie było kary za te myśli. Nikt nawet nie zauważył, że spojrzał, to było zbyt nie do pomyślenia. Nawet stara, która powinna – tak mu się zdawało – nie zwróciła uwagi, że on..., że uczynił niemożliwość. Potem spoglądał częściej i budziły się kolejne pytania, których nie miał odwagi zadawać, ale one go zmieniały i inni to widzieli. Nie wiedzieli, skąd przychodzi zmia­ na, nie pytali o to, nawet stara tylko dziwnie nań spoglądała. Nie mówiąc nic. Musiał odejść, taka była konieczność, nikt tego nie mówił, ale wszyscy czuli, a  najbardziej on. Ciemność pod zbyt intensywnie przyzywała, nie potrafił jej zignorować, ­ ylko t w  jaki sposób tam opaść spod ciemnozielonych traw. Jeden jest księżyc i jedne gwiazdy. Nie. Każda woda ma swój księżyc, swoje konstelacje – opiekuńcze duchy; przedświadomości tak mówiła stara i oni wierzyli w jej słowa, choć nie tłumaczyły, dla­ zego. Czasem – od c kiedy spojrzał w dół – zdawało mu się, że ona też nie wie. Tu zawsze była noc, tu nigdy nie było nienocy, o to nikt nie pytał, 23