Smokodium
ginny358
Niebo na dole, ziemia u góry. Blade
punkciki gwiazd, odbite w zklanej
s
tafli... Nie, nie tak. Gwiazdy i niebo
w wodzie pod szklistą powierzchnią,
nie da się ich dotknąć. To w dole,
niena wane, pod nami, je odbi
z
ja, można je zobaczyć, gdy spo
jrzy się w dół tak opowiadała im
odwieczność i zachwyt i tylko
jedno nie dawało mu spokoju,
gdy słuchał. Gdzie podziały się
duchy gwiazd. Nie. Dlaczego ich
nie widać, gdy patrzy się w wodę,
dlaczego – według słów starej –
ukrywają się przed nimi.
Nikt nigdy nie patrzył w dół, jeśli
nie musiał. To było ich tabu. Nie
było kary, nie było nakazu, ale
wszyscy wiedzieli. Jeśli nie mu
sisz, nie patrz. On spojrzał i go
zachwyciły. Pomyślał, że... Góra
to dół. Nie. Że: jak głęboko tam
jest. Jak głęboko musiałby zejść,
żeby ich dotknąć, tych malutkich
iskierek. I czy tam, w głębinie,
one naprawdę są tak małe, jakby
pochodziły z wody. Nie pytał i nie
było kary za te myśli. Nikt nawet
nie zauważył, że spojrzał, to było
zbyt nie do pomyślenia. Nawet
stara, która powinna – tak mu się
zdawało – nie zwróciła uwagi, że
on..., że uczynił niemożliwość.
Potem spoglądał częściej i budziły
się kolejne pytania, których nie
miał odwagi zadawać, ale one go
zmieniały i inni to widzieli. Nie
wiedzieli, skąd przychodzi zmia
na, nie pytali o to, nawet stara
tylko dziwnie nań spoglądała.
Nie mówiąc nic. Musiał odejść,
taka była konieczność, nikt tego
nie mówił, ale wszyscy czuli,
a najbardziej on. Ciemność pod
zbyt intensywnie przyzywała,
nie potrafił jej zignorować, ylko
t
w jaki sposób tam opaść spod
ciemnozielonych traw.
Jeden jest księżyc i jedne gwiazdy.
Nie. Każda woda ma swój księżyc,
swoje konstelacje – opiekuńcze duchy;
przedświadomości tak mówiła stara
i oni wierzyli w jej słowa, choć nie
tłumaczyły, dla zego. Czasem – od
c
kiedy spojrzał w dół – zdawało mu
się, że ona też nie wie.
Tu zawsze była noc, tu nigdy nie
było nienocy, o to nikt nie pytał,
23