Kill The Fez! March 2014 | Page 18

PROZA ich absorbować wręcz śmiertelnie i zwyczajnie nie było czasu na za­ dawanie głupich pytań. Policja martwiła się tiktakowa­ niem. Niezadługo i niezbyt ko­ nsekwentnie, ale wystarczająco dla zaistnienia takiego stwierdzenia, jako poprawnego. Jonnie rzecz jasna nie trafił do nieba. Wszyscy zgadzali się, że był miłym chłopcem, który sumie­ nie n wykonywał swoją pracę i ­ gólnie o oraz szczególnie zasłużył na nie­ bo, ale niestety niewiele mogło to pomóc wobec prostego faktu, że niebo dla ludzi nie istniało. Nawet sami aniołowie i p. bóg by tu nie pomogli. Pogrzeb – rzecz jasna symboliczny – odbył się więc w atmosferze smutku, szlochu i  niezręcznego szurania stopami ludzi, którzy starają się nie patrzeć sobie nawzajem w oczy. Nawet ksiądz wydawał się jakiś nieswój i nie do końca pewien, jaki sens ma odprawiana przezeń ceremonia. Potem wszyscy rozeszli się uzna­ wszy, że to był całkiem niezły po­ 18 grzeb, ale wiecie jak to jest, praca się nie zrobi sama, a szef dał mi tylko pół dnia wolnego i w ogóle. Duch Jonniego spoglądał na to wszystko z pobliskiego drzewa. Nikt nie powiedział, że żółwie mają też monopol na dusze. Nie. To by było głupie. Oczywiście, że niektórym ludziom się trafiają. Nie mamy pojęcia jak to działa, jak­ kolwiek zawsze podejrzewaliśmy mechanizm czekoladki z nadzie­ niem. Jonniemu jakoś nigdy nie zależało na nadzieniu, ale skoro już się trafiło... Może poszwendać się tu i ówdzie. – Swoją drogą, to był naprawdę niezły pogrzeb – zwrócił się do przepływającej obok w drodze do żółwiego nieba duszy żółwia, która mamrotała coś do siebie. – Co? A tak. Ale wiesz jak to jest, niebo nie zapełni się samo, a  dostałem tylko pół dn... pół czegoś, żeby tam dotrzeć – odparł duch gada. Jonnie popatrzył za nim zamy­ ślony i pomyślał, że trochę szkoda. – Nie zdążyłem nawet nadać ci imienia. Jonnie był dobry w imionach. Tak? I co by to zmieniło? pomy­ ślał  zre­ ygnowany żółw, wychwy­ z ciwszy ostatnią myśl materialnego świata. A potem było niebo. Ale t ­ ylko dla żółwi.