PROZA
ich absorbować wręcz śmiertelnie
i zwyczajnie nie było czasu na za
dawanie głupich pytań.
Policja martwiła się tiktakowa
niem. Niezadługo i niezbyt ko
nsekwentnie, ale wystarczająco dla
zaistnienia takiego stwierdzenia,
jako poprawnego.
Jonnie rzecz jasna nie trafił do
nieba. Wszyscy zgadzali się, że był
miłym chłopcem, który sumie nie
n
wykonywał swoją pracę i gólnie
o
oraz szczególnie zasłużył na nie
bo, ale niestety niewiele mogło
to pomóc wobec prostego faktu,
że niebo dla ludzi nie istniało.
Nawet sami aniołowie i p. bóg by
tu nie pomogli. Pogrzeb – rzecz
jasna symboliczny – odbył się więc
w atmosferze smutku, szlochu
i niezręcznego szurania stopami
ludzi, którzy starają się nie patrzeć
sobie nawzajem w oczy. Nawet
ksiądz wydawał się jakiś nieswój
i nie do końca pewien, jaki sens ma
odprawiana przezeń ceremonia.
Potem wszyscy rozeszli się uzna
wszy, że to był całkiem niezły po
18
grzeb, ale wiecie jak to jest, praca
się nie zrobi sama, a szef dał mi
tylko pół dnia wolnego i w ogóle.
Duch Jonniego spoglądał na to
wszystko z pobliskiego drzewa.
Nikt nie powiedział, że żółwie
mają też monopol na dusze. Nie.
To by było głupie. Oczywiście, że
niektórym ludziom się trafiają. Nie
mamy pojęcia jak to działa, jak
kolwiek zawsze podejrzewaliśmy
mechanizm czekoladki z nadzie
niem. Jonniemu jakoś nigdy nie
zależało na nadzieniu, ale skoro już
się trafiło... Może poszwendać się
tu i ówdzie.
– Swoją drogą, to był naprawdę
niezły pogrzeb – zwrócił się do
przepływającej obok w drodze do
żółwiego nieba duszy żółwia, która
mamrotała coś do siebie.
– Co? A tak. Ale wiesz jak to
jest, niebo nie zapełni się samo,
a dostałem tylko pół dn... pół
czegoś, żeby tam dotrzeć – odparł
duch gada.
Jonnie popatrzył za nim zamy
ślony i pomyślał, że trochę szkoda.
– Nie zdążyłem nawet nadać ci
imienia.
Jonnie był dobry w imionach.
Tak? I co by to zmieniło? pomy
ślał zre ygnowany żółw, wychwy
z
ciwszy ostatnią myśl materialnego
świata. A potem było niebo. Ale
t
ylko dla żółwi.