Kill The Fez! January 2018 | Page 15

PROZA Początkowo Stefan czuł się rozczarowa- ny; liczył na wyjaśnienia, a nie dodatko- we zagadki (i to namawianie do ukrycia, może nawet zniszczenia obrazów – nie- co pretensjonalne; za kogo ten gość się uważa?). Później poczuł wdzięczność: oczywiście, że Siekierski nie chce ogra- niczać interpretacji i zdradzać wszyst- kich swoich tajemnic. Dlatego podsunął tylko wskazówkę. W ten sposób Stefan nadal musi wykonać całą pracę sam. Zapisał treść e-maila w swoim notatniku i poszedł do magazynu. tu, w którym podświadomość przeję- ła stery nad rękoma i oczami, ani kiedy układ blasków i cieni na obrazie zaczął się zmieniać raz za razem, w miarę, jak sylwetka majacząca w tle zaczęła się zbliżać, wywołując wibracje rozbrzmie- wające tuż poniżej progu słyszalności. Stefan tworzył. Jego świadomość, nie- mal oderwana od ciała, z narastającym poczuciem tryumfu komponowała za- kończenie przygotowywanego artykułu: W świecie, w którym ludzie wzbraniają się przed autentycznym i szczerym przeżywaniem sztuki, degradując ją jednocześnie do roli roz- Ustawił wszystkie obrazy w szeregu, przysunął krzesło, usiadł z notatnikiem i długopisem. Spojrzał na zanotowane zdania. I na obraz przed sobą. Na chwilę zamknął oczy i znów je otworzył, po- zwolił, by wypełnił go ten specyficzny spokój, wrażenie zawieszenia i lekkości, które poczuł, patrząc na obrazy po raz pierwszy („to na pewno ten zielony, zie- lony relaksuje”, pomyślał). Zaczął pisać, powoli, ale z coraz większą łatwością, jakby słowa same zaczęły przeskaki- wać na papier po tym, jak pierwszych kilka bezlitośnie nań wykopał. Czysta radość tworzenia. Nie zauważył momen- rywki, wszystkie zadania krytyka sprowadzają się do jednego: na przekór innym przeżywać sztukę, dawać świadectwo jej realności i au- tentyczności i pokazywać, w jak różnorodny sposób może wpływać na życie człowieka. Świadomość wróciła na swoje miejsce. Stefan spojrzał na ostatnią zapisaną kart- kę, gdzie – powtórzona raz za razem – widniała tylko jedna fraza. Usta poruszy- ły się powoli, jakby przebrnięcie przez splątane głoski sprawiało im trudność… C… thu… lhu… fhta… gn… a potem – kie- dy podniósł wzrok i zobaczył, co wyszło z obrazu – otworzyły się do krzyku, który nigdy nie nadszedł. 15