Kill The Fez! January 2018 | Page 13

PROZA czasu w zapasie, wystawa za ponad ty- dzień. Bierzemy się do pracy! Magazyn opustoszał, Stefan został sam na sam z obrazami. Lubił myśleć nad opisami (słowo „podpisy” zaczęło mu się źle kojarzyć), patrząc jednocześnie na dzieła. Przesunął krzesło na środek pomiesz- czenia i usiadł przed płótnami. Wyjął z kieszeni notes i długopis. Nic. Przysunął bliżej krzesło. Zamykający cykl obraz na wprost, za- tytułowany R’lyeh 48 i następujący po R’lyeh 1–47, wciągał spojrzenie w morską głębię i labirynt czarnych, schludnych pociągnięć pędzla, przedstawiających wszystkie możliwe płaszczyzny budyn- ków ze wszystkich stron naraz, mroczna postać zdążająca ku widzowi z odmętów zdawała się górować nad nim jak fatum. Czas mijał. Słowa nie przychodziły. Stefan siedział jak w transie, a kiedy spoj- rzał na zegarek, była już 17:00. Oszo- łomiony wrócił do mieszkania. Kiedy w domu ponownie spróbował zasiąść do opisywania, do głowy napływały mu tylko urywki komentarzy przeczytane na fejsbukowej stronie. Dopisał kilka ko- lejnych akapitów do artykułu i pokonany położył się spać. Przez kilka kolejnych dni nic się nie zmie- niło. Stefan przychodził do pracy, siadał w magazynie i wychodził z niego osiem godzin później. Nie wiedział, co się dzie- je – to nie powinno być takie trudne. Przygotował już wiele opisów, wiedział, co chce napisać, a mimo to nie potrafił. Z upływem czasu narastała jego despe- racja: co, jeśli nie zdąży na wystawę? Rozwiązanie nadeszło w czwartek popo- łudniu. Stefan, sponiewierany i wymięty, uciekł z mieszkania do kawiarni, gdzie pi- sanie nie szło mu wcale lepiej, ale dawali lepszą kawę. Szukając natchnienia, przej- rzał już większość regularnie czytanych przez siebie blogów popkulturowych i przeszedł do klikania w zgromadzone na nich linki. Jeden z nich zaprowadził go do wywiadu z profesorem Jastrzęb- 13