Kill The Fez! January 2018 | Page 12

PROZA W skrzynce e-mailowej pojawiła się wia- domość z konferencji. Po przeczytaniu tematu już tylko prześlizgnął się wzro- kiem. „Szanowny Panie, z przykrością… w związku z dużą ilością… koniecznością wyboru… przez Pana propozycja nie zo- stała zakwalifikowana… za zaintereso- wanie…” Słońce jakby nagle przygasło. Obrazy przyjechały zapakowane w schludne kartony. Następnie powę- drowały na rękach konserwatorów do magazynu, gdzie czekała już grupka osób odpowiedzialnych za przygotowa- nie wystawy. Tomasz Siekierski pojawił się niemal zni- kąd i od razu zrobiło się o nim głośno. Kilka małych wystaw, które wzbudziły ogromne zainteresowanie, niezwykle po- chlebne opinie krytyków piszących o eg- zystencjalnym niepokoju, o opresyjnych, kubistycznych przestrzeniach, o wypeł- niających je amorficznych orga­nizmach. Walka kulturowej formy z akwatycznym bezładem Natury. Zaintrygowanie było spotęgowane tym, że twórca stronił od ludzi, z reguły odmawiał wywiadów i nigdy, przenigdy nie dawał się foto- 12 grafować. To tylko wzmagało domysły, przypuszczenia, teorie na temat tożsa- mości, metod pracy, inspiracji. Jeśli coś jest nieznane, trzeba to wyjaśnić; żaden krytyk się temu nie oprze, tak jak żadna ćma nie oprze się świecy. Zasłony chroniące prace opadły. Na tle akwamaryn i morskich błękitów wyrastały rozedrgane, geometryczne budowle. Ponad nimi majaczył większy, trudny do zidentyfikowania, obły kształt. Na kolejnych obrazach długiej serii przy- bliżał się on stopniowo do widza, rósł wzbogacany o kolejne szczegóły, obra- stał w macki i przyklejone do powierzch- ni muszle, a jednocześnie zachowywał szczątkowy zarys ludzkiej postaci. Po- wietrze uszło z zebranych w niemym westchnieniu, pokój pogrążył się w głę- bokiej, nabożnej ciszy. Zmącił ją Jurek: – Rewelacja… To jest miasto! – Miasto, ale kubistyczne, posunięte do granic abstrakcji, z niemożliwą geometrią – dodał Stefan. – Spoczywające na dnie morza… i bynajmniej nie ­opuszczone. To, co wypełniało wcześniej pokój atmo­ sferą niemego napięcia, teraz cofnęło się, odeszło. – No, fantastycznie. – Dyrektorka zatarła ręce. – Mamy świetne obrazy i trochę