Kill The Fez! April 2017 | Page 31

PROZA – Rozumiem – odparł stwór. – Tylko nie wiem, co to ma wspólnego ze mną. Nie jestem bestią, tylko Smokiem. Proszę o odrobinę szacunku. Poza tym jestem klientem. Nie moja wina, że wszyscy nagle postanowili wyjść. Łącznie z ob­ sługą. Spojrzał na duchy. – Przepraszam, nie WSZYSCY wyszli – uściślił. – Widać nie każdemu w tej okolicy brak manier. – Klientem? A kto zapłaci za zjedzenie wszystkich eklerek i ptysiów? Co się stało z tortem czekoladowym? – spoj­ rzała na szklaną paterę, wokół której walały się resztki stłuczonego klosza. Ciasto wyglądało z zewnątrz normal­ nie, ale przy bliższych oględzinach każdy zauważyłby wielką wy­ rwę w ś   rodku, przypominającą krater ­wulkanu. – Ja! – zawołał ochoczo, acz z  d ozą zniecierpliwienia w głosie. – Czekam, aż obsługa wróci i   wy­ stawi mi rachunek. Już trzy dni tak tu siedzę. Co za kompletny brak profesjo­ nalizmu i szacunku do klienta. – Czyli nie muszę z tobą walczyć? – spytała rozczarowana. – Mam nadzieję. Wolałbym tego unik­ nąć. Właśnie dlatego tu jestem. – Nie rozumiem. – Och... Nieważne. – Przestań, nie mogę wykonać zlecenia. 31