PROZA
wyglądało normalnie. Tu i ówdzie ze
ścian uśmiechały się do niej przyku
wające uwagę plakaty przedstawiające
zadowolonych klientów. Szczęśliwie
zakochani, uśmiechnięte dzieci, sko
łowana chupacabra łakomie wpatru
jąca się w leżący przed nią kawałek
ciasta, staruszka pijąca popołudniową
kawę – wszystkie zachęcały do wejścia
do środka i pozostania tu na dłuższą
chwilę. W pomieszczeniu było zupeł
nie cicho i brak w nim było żywej du
szy. Od kiedy zawitał tu nieproszony
gość, wszyscy unikali tego miejsca.
W k ącie przy stoliku siedziała jedynie
para duchów, która nadnaturalnie nie
miała się czego bać. Ale nieproszony
gość powinien był czuć się przynaj
mniej nieswojo; kto to widział, wcho
dzić ot tak do czyjegoś lokalu i stra
szyć wszystkich gości? Wtem głośny
dźwięk zakłócił ciszę, co natychmiast
wytrąciło Łowczynię z jej rozmyślań.
Był to głośny, przeciągły szelest zakoń
czony głuchym tąpnięciem, zupełnie
jakby ktoś zamachnął się czymś cięż
kim i n
agle opuścił to na ziemię. Spoj
rzała w górę i dostrzegła szary kształt
rozmiarów małego samochodu (lub
sporego roweru), umiejscowiony na
30
s uficie, w r ogu pomieszczenia, dokład
nie nad ladą. Zmrużyła oczy i wreszcie
to dostrzegła. Na suficie siedział szary
smok. Przyjął pozycję obronną, lek
ko skulony, z rozłożonymi w połowie
skrzydłami i rozglądał się nerwowo na
boki. Nie była pewna, bo to pierwszy
smok, z j akim miała do czynienia. Chy
ba pora nawiązać kontakt, pomyślała.
Spojrzała w górę.
– Hej, Bestio! – zawołała, próbując
brzmieć pewnie i groźnie. Niestety,
efekt trochę zepsuło małe potknięcie
na progu, gdzie jakiś uciekający klient
porzucił plik banknotów ubrudzonych
kremem francuskim.
– Mówisz do mnie? – Smok odwrócił
głowę w jej stronę.
– Tak, a do kogo? – spytała zdziwiona.
– Nie wiem, myślałem, że mówisz do
tych państwa. – Wskazał ogonem
duchy.
– Och, przepraszam. Chodziło mi o cie
bie. Dostałam zlecenie od właścicieli
tego lokalu. Chcieli, bym pozbyła się
stąd bestii, która rujnuje ich biznes.
Smok wydawał się zaskoczony.
– Bo widzisz, jestem Łowcą. Tropię po
twory – dodała, by rozwiać wszelkie
wątpliwości.