Kill The Fez! April 2017 | страница 24

PROZA nowocześniejsze wytwory ichniejszej technologii cierpliwie, acz nieubłaga­ nie przeczesywali teren, nadzorowani przez osobników wyraźnie starszych i bardziej doświadczonych. Żyjątka miały dość, praktycznie umie­ rały ze strachu. Jeszcze do niedawna kryły się wygodnie w swoich norkach, dokazywały wraz z młodymi i ogólnie cieszyły się życiem. Teraz zaś kuliły się w zimnie, zacinającym deszczu i g   oto­ wały na nadchodzącą nieubłaganie śmierć. Nie były zbyt skomplikowane i niewiele mieściło się w ich prostych, choć przyjaznych umysłach, ale wie­ działy jedno – nie tak miało być. Pra­ gnęły słońca, ciepła. Kwiatów. Soczy­ stej trawy. Szmeru wody, który pod koniec dnia kołysałby je i młode do snu. A teraz doświadczały czegoś tak skrajnie okropnego, tak dalece poza granicami ich pojmowania, że aż dziw, że były zdolne do sformułowania my­ śli nawet tak prostej jak „Dlaczego?”. Nie wiedziały, co mają robić. Być może nic już nie mogły zrobić. Współod­ czuwały siebie, to pewne i w p ewnym sensie jeszcze gorsze. Powoli pogrąża­ ły się absolutnym paraliżu, gdyż każdy członek stada wpływał na kolejnego. 24 W końcu wszystkie już zamarły, po­ cząwszy od najstarszych, aż po naj­ młodszych, tych ledwie pokrytych puszkiem. Słyszały coraz to bliższe nawoływania, lecz i mgła powoli za­ czynała je ogarniać. Nie wiedziały tyl­ ko, co dopadnie je jako pierwsze. Młoda łowczyni od lat przygotowywa­ ła się do tego dnia. Początkowo rytuał był absolutną tajemnicą – ci, którzy mieli go już za sobą, nie chcieli nic mówić, lecz wydawali się tacy szczę­ śliwi, zdolni tylko do pobłażliwych uśmiechów bądź niekiedy wymiany porozumiewawczych wspomnień z im podobnymi. Łowczyni zaś pragnęła wiedzy. Wierzyła, że odpowiedź może kryć się w części informacji, którą ka­ zano im przyswoić w m iejscowej wer­ sji szkoły, albowiem pamiętajmy, że lud, który tu opisuję, jest skrajnie obcy nam, nagim małpom, i ludzkie defini­ cje mają tu rację bytu tylko do pew­ nego stopnia. Studiowała zatem pil­ nie, lecz za każdym razem, gdy miała wrażenie, że tajemnica jest w z   asięgu jej dłoni (...lecz tak naprawdę twarzo­ czułek, pamiętajmy o tym drobnym