PROZA
nowocześniejsze wytwory ichniejszej
technologii cierpliwie, acz nieubłaga
nie przeczesywali teren, nadzorowani
przez osobników wyraźnie starszych
i bardziej doświadczonych.
Żyjątka miały dość, praktycznie umie
rały ze strachu. Jeszcze do niedawna
kryły się wygodnie w swoich norkach,
dokazywały wraz z młodymi i ogólnie
cieszyły się życiem. Teraz zaś kuliły się
w zimnie, zacinającym deszczu i g oto
wały na nadchodzącą nieubłaganie
śmierć. Nie były zbyt skomplikowane
i niewiele mieściło się w ich prostych,
choć przyjaznych umysłach, ale wie
działy jedno – nie tak miało być. Pra
gnęły słońca, ciepła. Kwiatów. Soczy
stej trawy. Szmeru wody, który pod
koniec dnia kołysałby je i młode do
snu. A teraz doświadczały czegoś tak
skrajnie okropnego, tak dalece poza
granicami ich pojmowania, że aż dziw,
że były zdolne do sformułowania my
śli nawet tak prostej jak „Dlaczego?”.
Nie wiedziały, co mają robić. Być może
nic już nie mogły zrobić. Współod
czuwały siebie, to pewne i w
p
ewnym
sensie jeszcze gorsze. Powoli pogrąża
ły się absolutnym paraliżu, gdyż każdy
członek stada wpływał na kolejnego.
24
W końcu wszystkie już zamarły, po
cząwszy od najstarszych, aż po naj
młodszych, tych ledwie pokrytych
puszkiem. Słyszały coraz to bliższe
nawoływania, lecz i mgła powoli za
czynała je ogarniać. Nie wiedziały tyl
ko, co dopadnie je jako pierwsze.
Młoda łowczyni od lat przygotowywa
ła się do tego dnia. Początkowo rytuał
był absolutną tajemnicą – ci, którzy
mieli go już za sobą, nie chcieli nic
mówić, lecz wydawali się tacy szczę
śliwi, zdolni tylko do pobłażliwych
uśmiechów bądź niekiedy wymiany
porozumiewawczych wspomnień z im
podobnymi. Łowczyni zaś pragnęła
wiedzy. Wierzyła, że odpowiedź może
kryć się w części informacji, którą ka
zano im przyswoić w m
iejscowej wer
sji szkoły, albowiem pamiętajmy, że
lud, który tu opisuję, jest skrajnie obcy
nam, nagim małpom, i ludzkie defini
cje mają tu rację bytu tylko do pew
nego stopnia. Studiowała zatem pil
nie, lecz za każdym razem, gdy miała
wrażenie, że tajemnica jest w z asięgu
jej dłoni (...lecz tak naprawdę twarzo
czułek, pamiętajmy o tym drobnym