PROZA mogło pożreć co mniejsze zwierzątko leśne czy wszelkiego typu insekty ; rzecz wyjątkowo niefortunna dla puchatych żyjątek aktualnie kulących się w przestrachu po okolicznych krzakach . Przynależały one wszystkie do jednego gatunku , którego rodzima nazwa nie powie wam zgoła nic , zaś tłumaczenie wyjawi wręcz za dużo , zatem powstrzymam się od jego przytoczenia . To , co o nich wiedzieć musicie , zawiera się zaledwie w paru sentencjach – ich rodzaj charakteryzował się dużą wewnętrzną różnorodnością , nie było dwóch identycznych osobników i nie chodzi mi tu tylko o kolor futra , lecz także o kościec , wielkość , czy kształt kończyn . I ktoś na nie polował . Tak , były miłe , słodkie i puchate , w dodatku większość z nich sama z siebie zachowywała się grzecznie i w przypadku bezpośredniej konfrontacji nie byłaby w stanie wyrządzić nikomu krzywdy ( wbrew propagandzie paru fundamentalistów ). Mimo to las , prócz niebezpiecznej ciemności grasującej na ich miękkie miłe futro i soczyste , różowe jeszcze mięsko , skrywał jeszcze grupę kilkudziesięciu młodych myśliwych , którzy wyposażeni w naj
23
I w naszym ustronnym zakątku tego groteskowego w swym ogromie kosmosu , wypełnionego cierpieniem i rządzonego przez chaos , znaleźliby się ludzie oburzeni tą historią , która nie trafia w ich wąskie i smutne kategorie moralności , ale wszyscy czytelnicy zgodzą się chyba ze mną , że ci ludzie to dupki i choć na te kilka chwil , które poświęcimy na mą opowieść , nie powinniśmy się nimi przejmować .
Ta historia zatem , jak zresztą większość ciekawych historii , zaczyna się w ciemności . Noc już od wielu godzin panowała nad tą częścią świata , a warto zaznaczyć , że w tym konkretnym miejscu zapewniała mrok prawie absolutny , który w co głębszych kotlinach zadomowił się tak bardzo , że wyewoluował w końcu i miał w zwyczaju straszyć nieostrożnych wędrowców przytulaniem ich znienacka . W sporej wielkości lesie ciemność była podwójna – jedną zapewniała noc , drugą ziemia ; mokra i ciężka , która z siebie rozwijała pasemka czerni niczym kwiaty . Jak zapewne sami przypuszczacie , nie było to zbyt bezpieczne . Każde pasmo
PROZA mogło pożreć co mniejsze zwierzątko leśne czy wszelkiego typu insekty ; rzecz wyjątkowo niefortunna dla puchatych żyjątek aktualnie kulących się w przestrachu po okolicznych krzakach . Przynależały one wszystkie do jednego gatunku , którego rodzima nazwa nie powie wam zgoła nic , zaś tłumaczenie wyjawi wręcz za dużo , zatem powstrzymam się od jego przytoczenia . To , co o nich wiedzieć musicie , zawiera się zaledwie w paru sentencjach – ich rodzaj charakteryzował się dużą wewnętrzną różnorodnością , nie było dwóch identycznych osobników i nie chodzi mi tu tylko o kolor futra , lecz także o kościec , wielkość , czy kształt kończyn . I ktoś na nie polował . Tak , były miłe , słodkie i puchate , w dodatku większość z nich sama z siebie zachowywała się grzecznie i w przypadku bezpośredniej konfrontacji nie byłaby w stanie wyrządzić nikomu krzywdy ( wbrew propagandzie paru fundamentalistów ). Mimo to las , prócz niebezpiecznej ciemności grasującej na ich miękkie miłe futro i soczyste , różowe jeszcze mięsko , skrywał jeszcze grupę kilkudziesięciu młodych myśliwych , którzy wyposażeni w naj