Kill The Fez! April 2017 | Page 19

PROZA łem myśleć o tęczowych kolorach niż o jednokolorowych ludziach, którzy nie wyglądali ani zbyt ciekawie, ani przyjaźnie, choć przyznaję, że może jestem nieco uprzedzony, bo nigdy nie kręcił mnie ten tępy rodzaj mę­ skiej, pseudosportowej urody z lśnią­ cą, jakby olejem posmarowaną, pustą czaszką, lecz wolałem zawsze męż­ czyzn zdecydowanych, ale łagodnych, a wśród mijanych przechodniów nie było takich, więc pomyślałem, że nie zostaje mi nic innego, jak kupić jakieś wino, na które finansowo będę mógł sobie pozwolić, a które nie będzie zbyt podłe, i urządzić sobie miły wieczór sam ze sobą, moje słodkie tête-à-tête, co pomyślawszy, nie zwlekając, przy­ spieszyłem kroku, ów zamysł momen­ talnie wprowadzając w czyn, lecz nie wyglądało to tak, jak bym to sobie roił w marzeniach, bo wróciwszy do domu i wypiwszy wino, szybko wylądowa­ łem w łóżku i niestety do niczego nie doszło, ponieważ bardzo szybko za­ snąłem. Potem dopiero wstaję. 19