Kill The Fez! April 2017 | Page 12

PROZA Krótka historia o nieistniejących smokach Lakhy Wszyscy mówili jej, że one nie istnieją. Od kiedy narysowała swojego pierw­ szego smoka, uważali ją za dziwaczkę. Była już „dorosła”, a przecież żaden dorosły nie wierzy w smoki. – Smoki nie istnieją – mówiły koleżan­ ki, rozczesując starannie swoje wężo­ we włosy. – To przecież bajeczka dla dzieci, a ty już dawno przestałaś być dzieckiem – upominali koledzy, strosząc białe pió­ ra rozłożystych skrzydeł i poprawiając przekrzywione wiatrem aureole. – Jesteś zwyczajna we wszystkim in­ nym, czemu nie możesz być zwyczaj­ na i w złudzeniach? – pytali nieznajo­ mi, pękający z cichym trzaskiem szkła przy najmniejszym uśmiechu. Lecz ona – ku powszechnej irytacji – nie przestawała. Co tydzień w jej pracowni rodził się, wychodząc ze srebrnej przestrzeni zza luster, nowy płócienny smok, budząc podziw, lecz również zażenowanie w duszach wszystkich istot, które przyznawały 12 się do ich posiadania. U pozostałych po prostu mroziły drgające serca. – Dałabyś już spokój tej taniej sensacji, kochanie – wzdychała matka, miesza­ jąc apatycznie nanobotyczną zupę, którą zachwalali blaszani doktorzy z  papierowych ulotek. – Matka ma rację, szkoda twojego ta­ lentu – mruczał ojciec znad przyszłoty­ godniowej gazety, a jego nastroszone wąsy krzesały małe błyskawice w   kli­ nicznie czystym domowym powietrzu. Niejeden podobny obiad minął jej na upartym wpatrywaniu się w a ntyczną zastawę. Straciła wielu szanujących się, międzywymiarowych klientów tylko dlatego, że milczące tabloidy spomię­ dzy gwiazd okrzyknęły ją ­infantylną. W pewnym momencie zaczęło ją to irytować. Drażniły ją uśmiechy, ser­ deczne i współczujące, kupowane po atrakcyjnych cenach. Czuła się zmę­ czona niedopowiedzeniami zrozumia­ łymi dla wszystkich poza nią.