Good Lights Magazine Good Lights Magazine | Page 6

Wywiad

z laureatem Grand Press Foto

06

|6|

www.goodlights.org

Masz na swoim koncie wiele poważnych nagród. Nie ulega wątpliwości, że zajmu-jesz się fotografią zawodowo. Czy od-dzielasz ją od życia prywatnego? Czym ona jest dla Ciebie?

Fotografia jest dla mnie życiem – po prostu! Pasje mam różne: sport, podróże, zjawiska atmosferyczne, ale fotografia jest ponad tym, jest na granicy między fascynacją, miłością a codziennością. Ja się z nią integruję, jest częścią mojego życia. Nie wyobrażam sobie siebie bez niej. Widzę się jako staruszka, kuśtykającego z aparatem w ręce. Jest, była i zawsze będzie. To nie tylko praca, to też przyjemność. Nie mogę powiedzieć, że pracuję, kiedy odpoczywam, fotografując, chyba że się trafi temat, który jest ciężki, i wtedy muszę się spiąć…

No właśnie, co dla Ciebie jest takim ciężkim tematem?

Staram się zawsze powtarzać, że nie ma te-matów słabych typu dziura w chodniku czy rozbita szyba w kiosku. Na każdym kroku próbuję to wpoić młodym ludziom, którzy chcą się uczyć fotografii. Nie warto więc się denerwować, że się zostało wysłanym na niszowy temat, bo tak naprawdę takimi tematami też się wygrywa konkursy i dają one możliwość zrobienia świetnego zdję-cia! Tematy ciężkie zdarzają się wtedy, gdy trafiamy na ludzi, którzy nie są zbyt chętni do współpracy fotograficznej. Trzeba na początku przełamać ich bariery. To niestety nie zawsze jest do zrobienia i czasem po prostu trzeba się poddać i powiedzieć: nie ma zgody, nie ma zdjęć, nie ma pracy.

Mówisz, że fotografia jest życiem, pasją, ale odnosząc się choćby do Twojego reportażu z Haiti, wydaje się, że jest też czymś w rodzaju misji…

Jadąc na Haiti, podjąłem temat, o którym nie słyszano już wtedy nigdzie. Temat dosłownie umarł… Na pewno była to też jakaś ciekawość z mojej strony, ale przede wszystkim chęć pokazania, co tam się dzieje dalej. Za te zdjęcia dostawałem nagrody, dlatego były pokazywane jeszcze długo po katastrofie. To jest fajne, że obraz nadal jeszcze porusza człowieka! Podczas fotografowania ludzie podchodzili do nas, chwytali za ręce, dziękowali za to, że jesteśmy – tak po prostu. Nasza obecność była dla nich ważna. Nie mam czegoś takiego jak misja fotograficzna, to jest po prostu moje życie. Pieniądze z nagród oddaję osobom potrzebującym, bo uwa-żam, że one mi się nie należą, ja je tylko wygrałem… Cieszy mnie, że mogę je komuś oddać, że mogę komuś pomóc, to jest fajne.

Jesteś twórcą reportażu, a Szkoła Kre-atywnej Fotografii nakierowana jest w dużym stopniu na fotografię insce-nizowaną, fotografię mody, czy choćby tę produktową. Jak się tam odnalazłeś?

Tak naprawdę w Polsce nie ma szkoły po-święconej fotoreportażowi, więc decydując się na SKF, wiedziałem, że to zupełnie inna bajka. Podobało mi się, że jestem inny. Wcześniej nie miałem kontaktu z tą „drugą” fotografią, kreatywną. Dzięki tej szkole nauczyłem się wiele na temat tego, jak two-rzyć z modelkami, w studio, dlatego nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy pytali mnie: po co ci ta szkoła? Jestem przekonany, że szkoły są ważne, bo zawsze można dowie-dzieć się czegoś od profesorów, którzy mają inne doświadczenia fotograficzne.

Nie oszukuję w życiu, więc dlaczego mam oszukiwać

w fotografii?