Academica. Gazeta studencka 4 / grudzień 2017 | 页面 25
recenzje / muzyka
Knocked Loose – Laugh Tracks
Nie byłem nigdy wielkim fanem beatdownu.
W dodatku postrzegałem go zawsze stereo-
typowo – zespoły tworzone przez kolesi z
krzywymi minami, którzy chcą, aby ich muzy-
ka była na wskroś agresywna i brutalna, a jest
głównie wolna i… to właściwie tyle. Na szczę-
ście na ratunek mnie i moim uszom przybywa
zespół Knocked Loose.
Ich nowy album Laugh Tracks spodobał mi
się już od pierwszych sekund odtwarzania.
Cały mój zamknięty punkt widzenia beatdow-
nu prysnął, a to dzięki brzmieniu, jaki prezen-
tuje grupa. Zdecydowanie na wyróżnienie
zasługują tutaj gitary – ich barwa jest pełna,
ciężka i, chciałoby się powiedzieć, że aż mię-
sista. Właśnie dzięki temu aspektowi, wolne
partie utworów nie sprawiają wrażenia, jakby
były grane na siłę; oczywiście mamy tutaj
również sporo elementów sludge’u i wiele
palm mutingu w postaci zero jedynkowych
zagrywek. Jeśli już jednak występują szybsze
partie, to są one energiczne i agresywne, aż
nóżka sama zaczyna tańcować – a wszystko
za sprawą perkusji. Skoczne beaty, w takich
utworach jak Oblivions Peak, Deadringer czy
Billy No Mates, prowokują do moshu we wła-
snym domu ze swoim psem.
Minusem płyty – dla mnie dość istotnym –
jest wyraźnie mała ilość growlu. Wokalista
idealnie sprawdza się na swojej pozycji. Drze
się jakby miał zaraz wypluć płuca, jednak to
właśnie growle gitarzysty nadają utworom tej
większej zadziorności i brudu. Wystarczy tylko
porównać kawałek A Fetish z resztą albumu, a
od razu słychać różnicę.
Knocked Loose to świeży powiew na scenie
beatdownu. Kompozycje na płycie nie są
wyjątkowo skomplikowane, mają oryginalne
podziały rytmiczne, a ich energia kopie w
podbrzusze i nie oszczędza dalszych ciosów.
Płyta idealna do odreagowania i wyszalenia
się. Zdecydowanie materiał świetnie będzie
prezentował się na scenie. Zespół w jedena-
stu utworach serwuje sporą dawkę agresji i
gniewu, od której nie oderwiesz się na dłuż-
szy czas.
Ocena: 8/10
Jakub Zakrzewski