Pharaoh
– Pink Phloyd
O
Pharaohu dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, bo jakoś nigdy nie ciągnęło mnie za bardzo do muzyki w innym języku niż polski czy angielski. Jak pewnie wielu się domyśla, w trakcie słuchania najnowszego albumu( Pink Phloyd) nie za wiele zrozumiałem, jednak było to całkiem przyjemne doświadczenie.
L Pharaoh( wł. Gleb Golubin) to dwudziestojednoletni rosyjski raper, były członek składów Grindhouse i YungRussia. W 2014 r. założył własną grupę – Dead Dynasty, która łączy muzyków różnych miast z Ukrainy i Rosji. Krytycy po przesłuchaniu jego albumu o tytule Dolor z 2015 roku, określili go jako połączenie Justina Biebera i Kurta Cobaina. I to właściwie wystarczy.
W 2017 r. Pharaoh wypuścił nowy krążek – Pink Phloyd. Produkcja zawiera czternaście utworów i jeden bonusowy – całość trwa 48 minut. Pierwsze co „ rzuca się w uszy”, to zróżnicowanie wokalne. Gleb dokładnie pokazuje, czemu porównano go do jednoczenie dwóch tak skrajnych charakterów. Przedstawia agresywny, nieco nawet arogancki rap, który nie brzmi monotonnie, jest raczej melodyjny. Słychać dzięki temu pewien profesjonalizm, jak również zabawę z melodią i pewność każdego wydanego z siebie dźwięku. Występują również wokale, takie jak Проблемы( Problems) czy Louis Vuitton Kiss – wolniejsze, niskie, bardziej wypowiadane. Dużo można też usłyszeć partii śpiewanych. Najwięcej na pierwszym, tytułowym utworze Pink Phloyd i bonusowym, już wcześniej wydanym, tracku( remiksie) – Порнозвезда( Pornstar). Poza tym często stanowią one dodatek w pozostałych piosenkach. Oczywiście w większości wokal ten ozdobiony jest w auto-tune, ale przestaje to razić odbiorcę, bo efekt powoli zaczyna być już codzienno-