WILK KULTURALNY|NUMER 4| LIPIEC 2019| SYLWETKA| STRONA 19
Chris okrasza ją swoim głosem, który od solówka, które po chwili milkną by przejść w
początku swojej kariery brzmiał bardzo perkusjonalia i kroczące tempo pełne
bluesowo, ale na tej płycie wyraźnie słychać, pianina, harmonijek i gitarowych zagrywek
jaka muzyka mu szczególnie gra w duszy, a oraz fantastycznego głosu Chrisa nieco za
to przecież dopiero początek podróży! Jakże mocno moim zdaniem miejscami
cudownie się ten numer rozwija wraz z wzmocnionym pogłosami, ale jednocześnie
przyśpieszeniem, wejściem klawiszy i podkreślającymi surowość materiału,
soczystą gitarową solówką. Typowe, bowiem dodanie drugiego głosu nadałoby
bluesowe modlitwy do Boga, wracają w nagraniu zbyt dużej sterylności, a tego Rea
„Praise the Lord” mające w sobie wręcz coś z na tym albumie nie chciał robić. Finał zaś
gospel, choć śpiewa w nim nie kobieta, a znów przywołuje elementy gospel... Na
sam Rea, a utwór pulsuje rhythm'n'bluesową koniec pierwszego krążka, można by rzec
rytmiką. Znakomite, choć bardziej szczęśliwe zakończenie dla czarnych
uciekające w standardy brzmieniowe, do bohaterów pierwszych bluesów, bo
tego stopnia, że ma się wrażenie, że to jedenasty, a zarazem ostatni w tej części
niemal jakiś odrzut ze „Stony Road”, ale za to numer, nosi tytuł „Boss Man Cut My Chains”.
jaki... Tu już jesteśmy najbliżej bluesa, który
znamy i większość z nas kocha. Smutna
Dziewiątka to „Sweet Sunday” witające gitarowo-harmonijkowa melodia,
słuchaczy przejmującym delikatnym, przepełniony bólem wokal, w tym wypadku
sennym pianem i harmonijką, po chwili robi oczywiście Chrisa Rea i przepiękny, duszny
się zaś jeszcze cieplej wraz z wejściem banja klimat całości, w którym czuć zaskoczenie,
i uzupełniających je przeciągłych jęków zdziwienie i próbę zrozumienia, co począć z
gitary Chrisa, ujmująco i magicznie od odzyskaną wolnością. Po prostu świetne.
słońca, błogości i jakiejś nieśmiałej radości
życia, mimo przeciwności i znoju każdego
dnia. Wprawne ucho złapie też w nim coś
więcej, bo zajawki tego, co mogło rozwinąć
się w reaggae. Blues, to także oczywiście od
samego początku tematyka diabelska i
demoniczna, nic dziwnego więc, że Rea w
następnej kolejności ustawił „Sing Out The
Devil”. Sześciominutowy kawałek otwiera
przeciągła, mroczna i surowa gitarowa