W „Lakeshore Lights” panowie porywają się ze znakomitym skutkiem
na melodyjną piosenkę, którą buduje klawiszami Jordan, Levin zaś
dopełnia ją basem, a Minnemann dotrzymuje im kroku, kapitalnie
dostosowując się do zmian tempa, rozwinięć i przełamań. Wyraźnie też
słychać w tym numerze, że wszyscy mocno tutaj improwizowali, bo
każdy fragment mógłby stanowić przyczynek do przynajmniej kilku
utworów, jednakże nie można też mówić o sklejce motywów, które nie
pasowały nigdzie indziej. Przedostatnim numerem jest mało
angażujący„Dancing Feet” otwiera mówiona wstawka, która przechodzi
w basowo-perkusyjny wjazd Levina i Minnemanna podczas gdy Rudess
znów zapuszcza ambientowe tło. Przypomina to trochę perkusyjne
solo Bonhama do którego później dodano bas i klawiszowo-
morphizzowe dodatki, a do tego zanim utwór zdoła się rozkręcić to
niemal od razu się kończy. Na deser „Service Engine”, który rozpędza się
świetnym surowym basem i perkusją. Tu panowie także stawiają na
klimat, ale jest ostrzej i bardziej melodyjnie, gdy w całość włącza się
Rudess. Wtedy też panowie razem przełamują ostre zagrania lżejszymi
rozwinięciami i swobodnie bawiąc się atmosferą.
Między Levinem, Rudessem i Minnemannem wyraźnie jest chemia,
choć jest to zupełnie inny zespół aniżeli obie wersje LTE. Sposób grania
Minnemana nie jest tak ekspresyjny jak Portnoya, co wcale nie jest
wadą, a tempo zdecydowanie nadają tutaj Levin i Rudess. Sama płyta
jest trochę za długa, bo trwa sześćdziesiąt dwie minuty, a niektórym
utworom brakuje rozwinięć czy nośności. Jednocześnie jest tutaj sporo
naprawdę dobrych i wpadających w ucho kawałków, które świetnie
prezentują umiejętności każdego z muzyków, gdyby jednak album był
krótszy o kilka numerów, byłby bardziej zwarty i ciekawszy. Mimo to
jest to bardzo solidny debiut nowej wersji LTE, która z jednej strony
kontynuuje szaleńcze dźwiękowe eskapady poprzedników, a zarazem
dryfuje w kierunku większego wyciszenia i wyraźnego akcentowania
nowych zabawek Jordana.
WILK KULTURALNY|NUMER 3|KWIECIEŃ 2019|SYLWETKA| STRONA 53